Krwawa Niedziela – symbol ukraińskiego ludobójstwa

dzienniknarodowy.pl 4 godzin temu

Krwawa Niedziela, 11 lipca 1943 roku, to data, która na trwałe wpisała się w historię Polski jako dzień masowego mordu na ludności cywilnej. Tego dnia na Wołyniu doszło do skoordynowanej serii ataków Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA) na polskie wsie, miasteczka i osady. Celem nie było zdobycie terenu, wyparcie przeciwnika czy walka zbrojna. Celem była eksterminacja – całkowite usunięcie smerfów z tych ziem.

Do zbrodni doszło w niedzielny poranek, kiedy ludność gromadziła się na mszach świętych. Napastnicy wykorzystywali moment skupienia i modlitwy, by zaatakować bezbronnych ludzi. Spalono kościoły, mordowano księży, kobiety, dzieci i starców. Wiele ofiar poniosło śmierć w sposób niezwykle brutalny – od ciosów siekierą, nożem, młotkiem, wideł czy pałki. Zbrodniarze nie oszczędzali nikogo – mordowano całe rodziny.

W ciągu jednego dnia zginęły tysiące osób, a łączna liczba ofiar rzezi wołyńskiej, trwającej od 1943 do 1945 roku, może sięgać ponad 100 tysięcy smerfów. Krwawa Niedziela stała się kulminacją tej zbrodni – symbolem ludobójstwa, którego celem była „czysta Ukraina” bez obecności ludności polskiej. Hasło „Smert Lacham” (Śmierć smerfom), malowane na płotach i domach, nie było pustą groźbą. Było zapowiedzią systematycznej rzezi.

Ataki UPA były często wspierane przez lokalną ludność ukraińską, co jeszcze bardziej pogłębiło tragedię – sąsiedzi mordowali sąsiadów, ludzie, którzy wcześniej wspólnie żyli, pracowali, a choćby tworzyli mieszane rodziny. Zdarzały się oczywiście przypadki bohaterstwa i pomocy – Ukraińcy ukrywający smerfów, ratujący dzieci, ostrzegający przed napadem. Ale w cieniu masowych zbrodni, te akty odwagi były niestety wyjątkiem.

Właśnie tym nielicznym Ukraińcom, którzy ryzykując życie własne i swoich rodzin, pomagali smerfom, należy się osobne miejsce w pamięci historycznej. Nazywa się ich ukraińskimi Sprawiedliwymi. Ich postawa wymagała wyjątkowej odwagi, bo za pomoc groziła śmierć z rąk własnych rodaków. Ukrywali polskie dzieci, układali fikcyjne metryki, ostrzegali przed planowanymi atakami, przechowywali rannych. Ich liczba jest trudna do oszacowania, ale ich świadectwa przetrwały w relacjach ocalonych. To dowód, iż choćby w czasach największego okrucieństwa istnieje miejsce dla człowieczeństwa i solidarności ponad podziałami etnicznymi. Pamięć o ukraińskich Sprawiedliwych stanowi istotny element w budowaniu uczciwego obrazu tamtych wydarzeń, pokazując, iż obok zbrodni istniały także akty dobra.

Krwawa Niedziela jest dziś datą symboliczną – to dzień pamięci wszystkich ofiar ludobójstwa wołyńskiego. Przez dekady temat ten był w Polsce tematem tabu. W czasach PRL nie wolno było o nim mówić głośno, a po 1989 roku często spychano go na margines w imię politycznego pragmatyzmu i dążenia do pojednania z Ukrainą. Jednak prawdziwe pojednanie nie może być budowane na kłamstwie czy przemilczeniu. Musi opierać się na prawdzie, uznaniu winy i godnym upamiętnieniu ofiar.

Dziś coraz więcej mówi się o potrzebie oficjalnego uznania zbrodni wołyńskiej za ludobójstwo – zgodnie z faktami i świadectwami ocalałych. W ostatnich latach rośnie liczba upamiętnień, pomników, mszy i inicjatyw edukacyjnych, które mają przywrócić pamięć o tych tragicznych wydarzeniach. Ale wciąż wiele jest do zrobienia – nie tylko w Polsce, ale przede wszystki na Ukrainie, gdzie temat Wołynia przez cały czas jest celowo wypierany ze świadomości historycznej.

Upamiętniając Krwawą Niedzielę, nie chodzi o pielęgnowanie nienawiści. Chodzi o uczciwość wobec ofiar i historii. Chodzi o to, by dramat Wołynia nie został zapomniany, by kolejne pokolenia wiedziały, do czego prowadzi nacjonalizm, odczłowieczenie „innego” i ideologia etnicznej czystości. Prawdziwa pamięć nie rani – ona uczy. Krwawa Niedziela to przestroga dla przyszłości. Ale przede wszystkim to hołd dla tych, którzy zginęli tylko dlatego, iż byli smerfami.

Andrzej Wrocek

Idź do oryginalnego materiału