W tajnym głosowaniu kandydaturę Merza poparło we wtorek, 6 maja, 310 posłów niemieckiego Bundestagu. Przeciwko było 307. Większość, której potrzebował, wynosiła 316 głosów.
Takiego rezultatu nikt się nie spodziewał, bo koalicja chadecji CDU/CSU i socjaldemokracji SPD dysponuje w Bundestagu łącznie 328 głosami. Jak podała przewodnicząca Bundestagu Julia Kloeckner, udział we wtorkowym głosowaniu wzięło 621 spośród 630 posłów. Jeden głos był nieważny.
Dwa tygodnie na powtórzenie wyboru
Ta sytuacja to novum w niemieckiej polityce. Jeszcze nigdy po wyborach parlamentarnych w Niemczech i zakończonych sukcesem negocjacjach koalicyjnych kandydat na kanclerza nie przepadł w pierwszym głosowaniu.
Niemiecka Ustawa Zasadnicza przewiduje jednak procedurę w takim przypadku. Artykuł 63 stwierdza: "Jeżeli zaproponowany kandydat nie zostanie wybrany, Bundestag może w ciągu 14 dni po głosowaniu wybrać nowego kanclerza federalnego większością ponad połowy swoich członków".
Jeżeli drugie podejście również zakończyłoby się niepowodzeniem, to w trzeciej turze do wyboru kanclerza wystarczy już zwykła większość posłów biorących udział w głosowaniu. Wówczas jednak to prezydent RFN decyduje, czy powołać kanclerza wybranego zwykłą wiekszością, czy też rozwiązać parlament i ogłosić nowe wybory.
Co dalej?
We wtorek po nieudanym głosowaniu zebrały się kluby parlamentarne partii koalicyjnych, które mają ustalić, co robić. Na razie nie wiadomo, kiedy odbędzie się ponowne głosowanie nad wyborem kanclerza. Według komentatorów nie jest wykluczone, iż drugie podejście do wyboru kanclerza odbędzie się jeszcze w piątek, 9 maja. Ale wówczas oba kluby koalicyjne będą musiały zapewnić stuprocentową frekwencję oraz ogłosić dyscyplinę partyjną w głosowaniu.