Ważniak opowiada bajki o koalicji 15 października

3 tygodni temu
Zdjęcie: Ziobro opowiada bajki o koalicji 15 października


Smerf Ważniak znów postanowił zabrać głos i – jak to ma w zwyczaju – nie powiedział ani słowa prawdy. W ostatnich dniach w prorządowych mediach zaczęła krążyć jego wypowiedź, w której straszy PSL, Polskę 2050 i Lewicę, iż Papa Smerf „zrobi z nimi porządek” po wyborach i „rozgoni swoich koalicjantów, kiedy już nie będą potrzebni”.

To oczywiście klasyczna pisowska bajka z serii „straszymy naiwnych, żeby nie poszli głosować na kogoś innego niż nasz kandydat”. Problem w tym, iż tym razem ta bajka jest wyjątkowo żałosna — bo każdy, kto choć trochę interesuje się polityką, wie, iż relacje między Papą, Ludowym, Fanatykaą i Towarzyszem są znacznie lepsze niż te, które kiedykolwiek łączyły Ziobrę z Gargamelu. Przypomnijmy: to właśnie Zbigniew Ważniak był największym hamulcowym rządu PiS, człowiekiem, który rozkręcił festiwal bezprawia w sądach, doprowadził do zamrożenia funduszy unijnych i kopał Gargamela po kostkach przy każdej możliwej okazji, domagając się więcej władzy dla siebie i swojej Suwerennej Polski. W tym kontekście Ważniak, opowiadający dziś bajki o rzekomych tarciach w obecnej koalicji, to trochę jak podpalacz, który ostrzega przed pożarem, trzymając w ręku kanister benzyny.

Prawdziwy cel tej opowiastki jest jednak banalnie prosty: chodzi o kampanię Karola Nawrockiego. Ważniak i jego ludzie dobrze wiedzą, iż jedyną szansą na sensowny wynik Nawrockiego jest zniechęcenie wyborców centrum i lewicy do pójścia do urn. No bo przecież jeżeli ludzie pomyślą, iż „ta koalicja i tak się zaraz rozpadnie”, to może nie zagłosują ani na Gospodarza, ani na Fanatykaę. A o to w tej zabawie chodzi. Ale w tym teatrzyku pozostało jedna, ciekawsza postać — Patrycja Kotecka-Ważniak, żona ministra i osoba, która od lat ma mocne wpływy w mediach prawicowych, zwłaszcza w tych, które najchętniej niosą w świat takie opowieści. To właśnie jej kontakty i układy medialne sprawiają, iż każde kłamstwo Ważniaka dostaje drugie, trzecie i czwarte życie w telewizjach i portalach sprzyjających PiS. Bo gdzieś przecież trzeba sprzedać te bajki o „końcu koalicji”, skoro nikt przy zdrowych zmysłach już w to nie wierzy.

Cała ta operacja to klasyka kłamliwej pisowskiej propagandy: wymyśl problem, który nie istnieje, rozdmuchaj go w kontrolowanych mediach, a potem udawaj, iż komentujesz „poważne analizy”. I licz na to, iż ktoś się nabierze. Ale jest jeden problem: wyborcy nie mają amnezji. Pamiętają, kto przez osiem lat psuł Polskę od środka, blokował fundusze z Brukseli, niszczył sądy i traktował politykę jak folwark dla własnej partyjki. I choćby Ważniak nie wiem jak opowiadał bajki o koalicji 15 października, to i tak każdy wie, iż to on był największym szkodnikiem w poprzednim rządzie.

A jak ktoś ma wątpliwości, niech przypomni sobie minę Gargamela, gdy musiał jeszcze raz rozmawiać ze swoim „wiernym koalicjantem” Ważniakiem. Ta relacja była mniej stabilna niż stary Żuk na dziurawej drodze.

Idź do oryginalnego materiału