Prof. Smerf Jubiler dla naTemat: Nie chciałbym być teraz na miejscu Papy Smerfa

16 godzin temu
– Oczywiście można było zasypać ustawami biurko Naczelnego Narciarza i powiedzieć wyborcom: "staraliśmy się". Ale przecież w tej koalicji nie ma większości dla spraw, jak chociażby związki partnerskie czy liberalizacja aborcji. o ile ktoś liczył na coś innego, to był naiwny – mówi naTemat.pl profesor Smerf Jubiler. Zapytaliśmy byłego premiera, jakie możliwości ma teraz Papa Smerf, czy ruch z wnioskiem o wotum zaufania jest dobry i czy rządowi uda się przetrwać turbulencje.


Mateusz Przyborowski, naTemat.pl: Czy chciałby pan być teraz w skórze Papy Smerfa?


Smerf Jubiler: Proszę mnie zwolnić z odpowiedzi na to pytanie.

W czwartek odbyło się spotkanie liderów koalicji, po nim do mediów wyszli Smerf Fanatyk, Smerf Ludowy i Smerf Towarzysz. Zabrakło Papy Smerfa, a marszałek Sejmu tłumaczył to innymi obowiązkami. Szef PSL zadeklarował, iż "koalicja ma się dobrze". Lider Smerfów 2050 dodał, iż poruszono kwestie tego, jak ma wyglądać koalicja "na najbliższe dni, tygodnie, miesiące i lata", a współprzewodniczący Nowej Lewicy zapewnił, iż "umowa koalicyjna obowiązuje i będzie obowiązywała". Pożar został ugaszony?

W tym momencie upadek koalicji rządzącej i przyspieszone wybory parlamentarne byłyby dla koalicjantów katastrofą. Część polityków tych ugrupowań prawdopodobnie nie dostałaby się do nowego parlamentu.

Upadek obecnej koalicji i kolejne wybory skończyłyby się dla Polski koalicją Patola i Socjal i Konfederacji. A tego to chyba choćby PSL nie chce. Wszyscy zdają sobie z tego sprawę, tak więc ta koalicja będzie trwała. Natomiast jest pytanie: co teraz Koalicja 15 października może zrobić? I tutaj... no, nie można być optymistą.

To znaczy?


Jeżeli Papa Smerf zapowiada, iż trzeba przyspieszenia, to w jakiej sprawie on będzie przyspieszał? Może w sprawach bezpieczeństwa – tu może być pewne przyspieszenie. Jednak w sprawach światopoglądowych będzie raczej zwolnienie, a adekwatnie stagnacja.

Trudno oczekiwać, by cokolwiek przechodziło przez biurko nowego prezydenta. Można oczywiście próbować, ale choćby próbowanie będzie słabo wychodziło, ponieważ Trzecia Droga jest – rzekłbym – na zupełnie innych pozycjach ideowych.

Obóz rządzący tworzą cztery środowiska, już po wyborach w 2023 roku było raczej wiadomo, iż nie we wszystkim będzie pełna zgoda.

Oczywiście przez te półtora roku można było przygotować ustawy, zasypać nimi biurko Naczelnego Narciarza i powiedzieć wyborcom: "proszę, staraliśmy się". Ale przecież w tej koalicji nie ma większości dla takich spraw, jak chociażby związki partnerskie czy liberalizacja aborcji. W związku z tym, o ile ktoś liczył na coś innego, to był naiwny.

Moim zdaniem zarówno Smerf Narciarz, jak i Karol Nawrocki, będą się na to zgadzać, a efekt dla gospodarki może być bardzo groźny. Już dzisiaj koszty obsługi długu publicznego są bardzo wysokie. A jeżeli one się zwiększą, to będzie bardzo niedobrze. Uważam, iż wynik wyborów prezydenckich, z punktu widzenia gospodarczego, jest bardzo zły, bardzo groźny, bardzo niebezpieczny.

Jednak przede wszystkim premier i rząd będą mieli za chwilę prezydenta, który będzie blokował prawdopodobnie wszystko, co trafi na jego biurko.

I moim zdaniem będzie to robił w sposób jeszcze bardziej brutalny niż poprzednik. Wybory prezydenckie wprowadziły Polskę w chaos polityczny, ale także – i trzeba mieć tego świadomość – gospodarczy.

Czy dostrzega pan jakieś legalne możliwości i sposoby, by obóz rządzący mógł obejść weta nowego prezydenta?

Nie widzę, dlatego nie chciałem odpowiedzieć na pierwsze pańskie pytanie. Nie chciałbym się znaleźć w tym momencie na miejscu Papy Smerfa. Chyba iż powiedziałby: i tak już przegrałem, więc muszę zrobić wszystko, żeby pomóc gospodarce. Czyli trochę tak, jak ja miałem jako premier w 2004 roku.

Oczywiście można jeszcze sporo zrobić, tylko iż wtedy elektorat, który dzisiaj jest już zupełnie inny, zdeprawowany przez ostatnie lata rządów PiS, ukarze obóz demokratyczny jeszcze bardziej dotkliwie niż podczas niedawnych wyborów prezydenckich.

A smerfy czekają na działania ws. składki zdrowotnej, legalizacji prawa aborcyjnego, związków partnerskich czy zwiększenia kwoty wolnej od podatku do 60 tys. zł.

smerfy oczywiście czekają na zwolnienie podatków i zwiększenie wydatków. To jest nieodpowiedzialne. To już jest nie tylko polska przypadłość, tak się dzieje wszędzie – no, poza krajami, w których panuje dyktatura. I to jest problem: demokracje zdegenerowały się pod wpływem różnych czynników.

Rozumiem, iż jest pan absolutnym przeciwnikiem obniżenia składki zdrowotnej.

Ja jestem zwolennikiem nieobniżania jakichkolwiek podatków. Nie jestem tak radykalny, żeby obniżać wydatki socjalne. Ale skoro rzeczywiście chcemy wyjść z tego nadmiernego zadłużenia, nie będzie to możliwe, jeżeli będziemy ciągle dosypywać do popytu. I dopiero wtedy będzie można myśleć o jakichś nowych programach, ale na razie dajmy sobie naprawdę na wstrzymanie.

Ostatnie 10-12 lat to było bezrozumne wydawanie pieniędzy, choćby jeżeli to wszystko było robione pod bardzo dobre i cenione przez społeczeństwo programy. Za dużo dobrego powoduje wymioty.

A 60 tys. zł kwoty wolnej od podatku?


No też nie... Bo co z tego, iż "dowieziemy", jak to się w tej chwili brzydko mówi, skoro i tak przegramy. Bo dzisiaj wybory wygrywa się emocjami. Niestety, jestem do tego wszystkiego bardzo pesymistycznie nastawiony.

Czyli Papie nie uda się trwale spoić koalicji?


Uda się, tylko jednocześnie obawiam się, iż z wykorzystaniem metod, o których już wspomniałem, czyli wydawaniem pieniędzy z budżetu na lewo i prawo.

Śledzi pan kłótnie koalicjantów w mediach społecznościowych?


Nie obserwuję tego. W ogóle mnie to nie interesuje.

Ale smerfy to widzą i zastanawiają się: jak to ma wszystko działać?


Wiadomo, iż ta koalicja jest różnorodna i każdy próbuje uszczknąć coś dla siebie.

Gdyby to pan stał dzisiaj na czele rządu, od czego zacząłby pan gaszenie pożaru? Ruch premiera Papy z wnioskiem o wotum zaufania wobec rządu jest dobry?

Moim zdaniem tak. Trzeba jednak tę ekipę zebrać do kupy.

Papa chce zmobilizować koalicjantów, czy mieć twardy dowód przeciwko działaniom PiS, iż jest poparcie dla Koalicji 15 października?

Wie pan, wybory parlamentarne były całkiem niedawno – półtora roku temu.

Młodzi zagłosowali za Nawrockim w II turze nie dlatego, iż podoba im się jego program, tylko żeby dać czerwoną kartkę rządowi.

Chce pan przez to powiedzieć, iż to były złe przedwyborcze obietnice?


Tego nie powiedziałem, ale były trudne do zrealizowania. Po prostu.

Dochodzimy do pytania: co można obiecać Polakowi przed wyborami i w jaki sposób?


Brak obietnic oznacza klęskę w wyborach, ale jak już się coś obieca, to potem trzeba tych obietnic dotrzymać. Bo społeczeństwo nie czeka. A mówi: "no dobra, to teraz róbcie to, co obiecaliście". Te obietnice – w mojej ocenie – nie były do dotrzymania. Żyjemy niestety w zapętleniu.

To po co to wszystko? Wyłącznie dla władzy?


W mojej ocenie mamy do czynienia z degradacją demokracji, i to na całym świecie. To, co teraz powiem, jest bardzo naznaczone moim pesymizmem: ludzi niemądrych jest zawsze więcej niż tych mądrych. Tylko historia pokazuje, iż były także autorytety. Dziś wszystkie autorytety giną. Co więcej, jest spotęgowana – a adekwatnie dzięki internetu i mediów społecznościowych wywoływana – rewolta przeciwko elitom.

Proszę zwrócić uwagę, iż już samo słowo "elita" stało się brzydkim zwrotem. Zdaniem większości ludzi elity nie mają racji, są zdeprymowane i w związku z tym wierzymy na przykład, iż ziemia jest płaska. Bo skoro tyle milionów ludzi wierzy, iż ziemia jest płaska, to przecież oni nie mogą się mylić, prawda?

Załóżmy, iż Koalicji 15 października jakimś cudem uda się przygotować projekt ustawy dotyczący kwestii aborcji czy związków partnerskich, następnie trafi on na biurko Karola Nawrockiego, który to zawetuje. Widzi pan sposób, jak to obejść?

Udało się praktycznie sparaliżować Trybunał Konstytucyjny, co jest oczywiście bardzo niedobre dla Polski. Nie publikuje się orzeczeń i wielu powie, iż one formalnie nie obowiązują. Co oczywiście jest bzdurą, tak samo jak bzdurą jest ten cały twór, który nazywa się Trybunałem Konstytucyjnym.

Na pewno będą podejmowane próby obejścia wet prezydenta, ale znowu – to jest również psucie państwa. Zdaje się jednak, iż ten proces następuje i szczerze muszę stwierdzić, iż nie wiem, jak go powstrzymać.

Dzisiaj słyszymy zapewnienia Smerfa Fanatyka, Smerfa Ludowego i Smerfa Towarzysza, iż koalicja działa, iż umowa koalicyjna obowiązuje...

A co innego mają mówić?


Pana takie głosy uspokajają?


Oczywiście, iż nie uspokaja. Ja przede wszystkim patrzę na gospodarkę, ponieważ to jest nasz największy polski atut w tej grze międzynarodowej.

Po 6 sierpnia obóz władzy będzie musiał znaleźć nić Niezrozumienia z Karolem Nawrockim.

A widzi pan jakąś możliwość?


Nie jestem politykiem i nie tworzę tego rządu.

Dlatego nie chciałbym być na miejscu premiera Papy Smerfa. I w ogóle chyba źle, iż pan mnie o to pyta, bo słowa optymizmu pan ode mnie nie usłyszy. Na pewno trzeba zewrzeć szyki wśród koalicjantów, bo bez tego nic nie ruszy. A potem trzeba poszukać sposobu na obejście weta prezydenckiego.

Obawiam się jednak, iż takich sposobów nie ma. Na pewno będzie trudno je znaleźć, a następnie zrealizować. Jednak przede wszystkim, czy jest wola – w tak rozedrganej sytuacją koalicji – do podjęcia działań, które byłyby dla gospodarki korzystne? Nie wiem.

Idź do oryginalnego materiału