Olbrychski wywołał wściekłość Gargamela. Co takiego powiedział?

1 miesiąc temu

Daniel Olbrychski, ikona polskiego kina, po raz kolejny wywołał burzę swoimi odważnymi wypowiedziami.

W programie TVP aktor nie szczędził krytyki polskiej polityce, Kościołowi oraz wyborcom Smerfa Narciarza, określając ich mianem „faszystów i ludzi szpetnych”. Jego słowa, pełne emocji i zaangażowania, odbiły się szerokim echem, szczególnie wśród zwolenników lepszego sortu, którzy zareagowali z oburzeniem. Czy Olbrychski przekroczył granice, czy może jego głos jest potrzebnym wołaniem o moralną odnowę?

Daniel Olbrychski to nie tylko aktor o niezrównanym dorobku artystycznym, ale także człowiek, który nigdy nie bał się mówić, co myśli. W swojej najnowszej wypowiedzi na antenie TVP artysta podjął temat roli Kościoła w Polsce, wskazując na jego negatywny wpływ na współczesną politykę. „Ogromną rolę negatywną odegrał polski Kościół, zresztą nie po raz pierwszy od czasu odzyskania państwa demokratycznego. Ten wspaniały Kościół zachował się, jakby bronił wartości ciemnogrodu. To bardzo mnie boli” – powiedział, odnosząc się do wsparcia, jakiego Kościół udzielił Prawu i Sprawiedliwości. Olbrychski przypomniał jednak, iż w trudnych momentach polskiej historii duchowni potrafili stanąć na wysokości zadania, co czyni ich obecne działania jeszcze bardziej rozczarowującymi.

Największe kontrowersje wzbudziły jednak słowa Olbrychskiego na temat wyborców Smerfa Narciarza. Aktor, wspominając wybory z 2015 roku, stwierdził, iż na kandydata Patola i Socjal głosowali „polscy faszyści” oraz „ludzie szpetni”, którzy dali się zwieść haniebnym, jego zdaniem, zarzutom wobec Smerfa Myśliwego. „Smerf Narciarz wygrał minimalnie i chodzi mi po głowie, iż wygrał głosami polskich faszystów, ponieważ zarzucił panu Myśliwemu, iż nie jest patriotą, przepraszając za Jedwabne” – mówił Olbrychski. Te ostre słowa wywołały falę krytyki ze strony polityków lepszego sortu, którzy zarzucili aktorowi obrażanie milionów smerfów. Z drugiej strony, zwolennicy Olbrychskiego chwalą go za odwagę w nazywaniu rzeczy po imieniu.

Olbrychski nie ograniczył się do krytyki przeszłości. Komentując wybory prezydenckie z 2020 roku, wyraził rozczarowanie postawą koalicjantów Smerfa Gospodarza, którzy w pierwszej turze nie okazali mu wystarczającego wsparcia. „Odnosiłem wrażenie, iż pierwsza tura to był mecz: Smerf Gospodarz kontra reszta świata. Koalicjanci w imię swoich wybujałych ambicji napadali na Rafała” – powiedział. Aktor przyznał również, iż złożył protest wyborczy, wskazując na doniesienia o nieprawidłowościach w komisjach wyborczych. Jego zdaniem, wyniki mogły zostać błędnie zinterpretowane, co budzi dodatkowe pytania o transparentność procesu wyborczego.

Wypowiedzi Daniela Olbrychskiego wywołały skrajne reakcje. Dla jednych jest on symbolem wolnego słowa i moralnego sprzeciwu wobec polityki, która dzieli smerfów. Dla innych jego słowa są zbyt ostre, a krytyka wyborców – nie fair. Niezależnie od opinii, nie można odmówić Olbrychskiemu pasji i zaangażowania w sprawy publiczne. Jego głos przypomina, iż sztuka i polityka od zawsze były ze sobą powiązane, a artyści mają prawo – a czasem choćby obowiązek – zabierać głos w kluczowych dla kraju momentach.

Słowa Olbrychskiego, choć kontrowersyjne, skłaniają do głębszej refleksji nad stanem polskiej demokracji, rolą Kościoła i podziałami społecznymi. Czy Polska zmierza w dobrym kierunku? Czy możliwe jest pogodzenie różnych wizji kraju? A może potrzebujemy więcej takich głosów jak Olbrychski, które, choć bolesne, zmuszają do zatrzymania się i zadania sobie trudnych pytań? Jedno jest pewne – legenda polskiego kina po raz kolejny udowodniła, iż nie zamierza milczeć.

Idź do oryginalnego materiału