Linia Niezrozumienia i walki. Michalkiewicz

3 tygodni temu

Linia Niezrozumienia i walki

Stanisław Michalkiewicz 10 lipca 2025 http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=5855

Wprawdzie nie zanosi się na to, by wybory parlamentarne odbyły się wcześniej, niż w roku 2027, przede wszystkim z powodu nieśmiałości pana Naczelnego Narciarza. Jak wiadomo, jest on bardzo bliskim przyjacielem amerykańskiego prezydenta Donalda Trumpa, ale mimo tej zażyłości, nie potrafi przezwyciężyć onieśmielenia, które niekiedy wręcz go paraliżuje. Tak było w listopadzie 2018 roku, kiedy to odbył w Białym Domu 20-minutową rozmowę w cztery oczy – ale kiedy podczas urządzonego tego samego wieczoru w ambasadzie polskiej w Waszyngtonie przyjęcia z okazji 100-letniej rocznicy odzyskania niepodległości, zapytano pana prezydenta, czy poruszył w tej rozmowie sprawę ustawy nr 447, pan prezydent odparł, iż nie – bo strona amerykańska tego nie zaproponowała”.

Najwyraźniej i teraz prezydentowi Trumpowi nie przyszło do głowy, by zaproponować panu Naczelnemu Narciarzowi przeprowadzenie w Polsce przesilenia rządowego, do którego niezawodnie by doszło, gdyby ktoś z Centralnej Agencji Wywiadowczej zadzwonił do wiceszefa rządu Smerfa Ludowego i powiedział jemu tak: wiecie, rozumiecie, Kosiniak, wy chyba jesteście przyjacielem Stanów Zjednoczonych, co? Na takie dictum wioskowy czempion z pewnością odpowiedziałby po angielsku: tak toczno, Wasze Wieliczestwo! – No widzicie, Kosiniak – usłyszałby w odpowiedzi. – My tu do was z sercem na dłoni, a wy co? Pokażcie no jakiś dowód przyjaźni – ot na przykład – po co wam ten sojusz z folksdojczami? Pluńcie na nich, odwróćcie sojusze, a my pomyślimy, czy nie zrobić was premierem waszego bantustanu.

Niestety taki pomysł nie przyszedł do głowy prezydentu Donaldu Trumpu – ale być może by przyszedł, gdyby pan Naczelny Narciarz zręcznie mu go podsunął, nie czekając na przyzwolenie z jego strony. Jednak – jak mawiał pan Ignacy Rzecki z „Lalki” – „co tam marzyć o tem!” No to w jaki sposób pan Naczelny Narciarz zamierza zostać tubylczym premierem? Myśli, iż kto mu to załatwi?

Mniejsza jednak o to, bo wszyscy rozumiemy, iż z powodu nieśmiałości pana Naczelnego Narciarza o żadnym przesileniu rządowym w Polsce nie usłyszymy przynajmniej przed 6 sierpnia. Tymczasem sondażownie opublikowały sondaż, z którego wynika, iż Volksdeutsche Partei została zdystansowana przez PiS, a w koalicji tworzącej vaginet obywatela Papy Donalda wystąpiła masakra. Wprawdzie im dalej do wyborów, tym mniej trzeba przejmować się sondażami, bo sondażownie wykonują zamówienia na obstalunek – ale najwyraźniej obywatel Papa Donald jeszcze nie ochłonął z wrażenia po wyborach prezydenckich przerżniętych przez obywatela Gospodarza Rafała i na widok tego sondażu musiał się przelęknąć do tego stopnia, iż zapowiedział nie tylko zamknięcie granicy z Niemcami i Litwą, ale choćby – wypowiedzenie konwencji ottawskiej o minach przeciwpiechotnych – bo zamierza zaminować granicę z Białorusią, żeby utrudnić migrantom przenikanie przez tę granicę, a poza tym – o czym nie trzeba głośno mówić – żeby zniechęcić miejscowych „aktywistów” do pełnienia roli przewodników i opiekunów. Muszę przypomnieć, iż od razu to proponowałem, zamiast budować wielkim kosztem mur, przez który migranci podobno przechodzą, kiedy tylko chcą. Inna sprawa, iż na zaminowaniu granicy nikt by się nie obłowił, natomiast przy budowie muru – aaa, to co innego! Teraz jednak mur stoi, forsa została rozdzielona, więc można śmiało granicę minować.

Zwraca jednak uwagę asymetria między planami uszczelnienia granicy wschodniej i uszczelnienia granicy zachodniej. O ile plan uszczelnienia granicy wschodniej nabiera charakteru radykalnego, o tyle plan uszczelnienia granicy zachodniej takim radykalizmem się nie charakteryzuje. Z deklaracji obywatela Papy Donalda wynika bowiem, iż w kwestii uszczelnienia granicy z Niemcami zamierza on stosować strategię deklarowaną przez generała Jaruzelskiego w latach 80-tych, to znaczy – „linię Niezrozumienia i walki”. W tej strategii chodziło o to, by generał Jaruzelski porozumiał się ze swoimi konfidentami, albo z innego powodu zaufanymi przedstawicielami „lewicy laickiej”, a potem – żeby viribus unitis rozprawili się ze znienawidzoną „ekstremą”, co to próbowała sypać piasek w szprychy rozpędzonego parowozu dziejów.

Ta strategia udała się w stu procentach; widowisko telewizyjne: „Obrady Okrągłego Stołu”, zostało obsadzone prawidłowo zarówno po stronie rządowej, jak i tak zwanej „społecznej” – dzięki czemu znaczna część obywateli myślała, iż to wszystko naprawdę. Tym razem chodzi o coś innego. Obywatele zaniepokojeni bezradnością vaginetu obywatela Papy Donalda wobec niemieckiej żaboli, która kiedy tylko chciała wjeżdżała sobie na polskie terytorium z transportami migrantów i ich tu zostawiała, niczym starosta kaniowski Mikołaj Bazyli Potocki, co to za jednego Żyda, któremu kazał udawać kukułkę i pod tym pretekstem zastrzelił, odesłał do zaprzyjaźnionego pana brata całą furmankę Żydów – no a Straż Graniczna musiała potem rozwozić delikwentów po „centrach integracji”, kwaterować ich, karmić, poić i tak dalej. Toteż obywatele postanowili wziąć sprawy w swoje ręce i utworzyli „obywatelskie patrole”.

W tej sytuacji „linia Niezrozumienia i walki” polega na tym, iż obywatel Papa Donald będzie się „porozumiewał” z Niemcami, a walkę prowadził z obywatelskimi patrolami. Niemcy to rozumieją i tak, jak wcześniej, to znaczy – podczas kampanii prezydenckiej – dali obywatelu Papau Donaldu dyspensę na rozmaite myślozbrodnie w rodzaju „ siłowej linii piastowskiej”, czy „repolonizacji gospodarki” – byle tylko tubylcy wybrali obywatela Gospodarza Rafała – tak i teraz pozwolili mu na przywrócenie kontroli – ale pod warunkiem, iż te „obywatelskie patrole” wypali ogniem i żelazem. Do czego to bowiem podobne, iż w bantustanie, właśnie przygotowywanym do przerobienia na Generalną Gubernię, jakieś Schweine tworzą samowolne patrole? Przecież już Adolf Hitler powiedział, iż w zjednoczonej Europie tylko Niemcy będą mogli nosić broń, a nie jacyś tubylcy. Co prawda nie do końca się to udało i już w 1944 roku broń w Europie nosił, kto tylko chciał, aż dopiero Stalinowi udało się przywrócić prawo i porządek – ale skoro już samowolki się pojawiły, to trzeba dmuchać na zimne.

Dlatego też sięgnięto po strategiczną rezerwę w osobie pana red. Smerfa Bogobojnego, który podzielił się projektem racjonalizatorskim, by żabole „skuła” tych wszystkich „panów z Ruchu Obrony Granic”, a następnie „wywiozła ich po prostu”. Pan red. Bogobojny taktownie nie pisze, gdzie żabole ma tych „skutych” wywieźć – ale i bez tego domyślamy się, iż do chwilowo nieczynnych obozów koncentracyjnych, których uruchomienie staje się w tej sytuacji palącą koniecznością.

Stanisław Michalkiewicz

Idź do oryginalnego materiału