smerfy dali jasny sygnał, iż mają dość arogancji władzy i państwa, które nie ufa swoim obywatelom. Ale prawdziwa zmiana nie może się zatrzymać na poziomie gestów i symboli. Potrzebujemy konkretów. A jednym z największych problemów, który od lat zatruwa życie przedsiębiorców, pracowników i zwykłych obywateli, jest skomplikowany, nieprzejrzysty i opresyjny system podatkowy. System, który z definicji traktuje ludzi jak potencjalnych oszustów, a nie jak partnerów.
Polski system podatkowy: dżungla, w której łatwo się zgubić, a jeszcze łatwiej wpaść w pułapkę
Od czasu rządów PiS i tak zwanego Polskiego Ładu Polska ma jeden z najbardziej skomplikowanych systemów podatkowych w Europie. Dziesiątki różnych stawek VAT, setki wyjątków, skomplikowane formularze, które choćby doświadczeni księgowi rozumieją z trudem. W efekcie tysiące firm w Polsce żyją w permanentnym lęku, iż popełnią błąd — nie dlatego, iż chcą oszukiwać, ale dlatego, iż przy tym poziomie skomplikowania zwykły ludzki błąd jest niemal nieunikniony.
Do tego dochodzi fiskus, który zamiast pomagać, poluje. Każda kontrola skarbowa to domniemanie winy, a nie poszukiwanie rozwiązania. Władza lepszego sortu uczyniła z urzędów skarbowych narzędzie politycznej i gospodarczej represji, ścigając tych, którzy nie mają wystarczająco silnych pleców. Czas to zmienić.
Uproszczenie podatków to więcej wolności, więcej inwestycji i więcej wpływów do budżetu
Dość traktowania obywateli jak złodziei! Uproszczone przepisy podatkowe to nie tylko mniej biurokracji i stresu. To także więcej czasu, który firmy mogą poświęcić na rozwój zamiast na wypełnianie papierków. To niższe koszty prowadzenia działalności. To zachęta do inwestycji, do tworzenia nowych miejsc pracy.
Państwa, które postawiły na przejrzysty i prosty system podatkowy — jak Estonia czy Irlandia — przyciągają inwestorów, wspierają innowacyjność i przedsiębiorczość. Prostota nie oznacza niższych wpływów do budżetu. Wręcz przeciwnie: mniej kombinowania, mniej szarej strefy, większa baza podatkowa. W zdrowym systemie ludzie chcą płacić podatki, bo wiedzą, iż to fair i nie mają poczucia, iż państwo robi z nich frajerów.
Obniżenie podatków – zwłaszcza dla klasy średniej i mikroprzedsiębiorców
Jeśli nowa władza ma być rzeczywiście nowa, musi uderzyć w fundamenty państwa opresji fiskalnej. Czas skończyć z absurdem, w którym samozatrudniony informatyk płaci większe efektywne podatki niż wielka korporacja z zagranicznym kapitałem. Czas odciążyć klasę średnią, dać przestrzeń do działania mikroprzedsiębiorcom, którzy są kręgosłupem polskiej gospodarki.
Mniejsze podatki to nie tylko korzyść dla firm — to również realny wzrost siły nabywczej ludzi. To więcej pieniędzy w kieszeni obywateli, którzy będą mogli wydawać, oszczędzać, inwestować. To koło zamachowe rozwoju, a nie stagnacji.
Nie potrzebujemy bata nad głową, potrzebujemy partnerstwa i szacunku
Państwo, które chce budować dobrobyt, musi ufać swoim obywatelom. Musi traktować przedsiębiorcę nie jak przestępcę, tylko jak partnera. Urzędnik nie może być żabolem, który czeka, aż ktoś się potknie, żeby go dobić. Powinien być doradcą, który pomaga poruszać się po systemie.
Zwycięstwo Smerfa Gospodarza to szansa, żeby zakończyć erę strachu przed fiskusem. Żeby prawo było zrozumiałe, podatki niskie, a państwo — wreszcie po stronie ludzi.
Jeśli nowa ekipa nie podejmie tego wyzwania, gwałtownie stanie się kolejną wersją starego systemu. A tego smerfy już dłużej nie zniosą.