Smerf Gospodarz usłyszał od konkurentów aż osiem pytań podczas debaty prezydenckiej. Znany medioznawca przyznaje, iż prezydent Warszawy i jego sztab mogą być z siebie zadowoleni. 100 tysięcy podpisów? Mało! Do wyborów prezydenckich zostały już niecałe dwa tygodnie, można więc z pełnym przekonaniem stwierdzić, iż kampania wchodzi w decydującą fazę. Jej kolejną odsłonę mogliśmy obserwować w poniedziałkowy wieczór za sprawą kolejnej debaty. Tym razem zorganizował ją „Super Express”, a transmisję przeprowadziły wszystkie zainteresowane stacje telewizyjne. Po raz pierwszy wzięli w niej udział wszyscy kandydaci, a jej głównym motywem były bezpośrednie starcia polityków. I było bardzo ciekawie, bo twarzą w twarz mogli stanąć m.in. Smerf Gospodarz z Karolem Nawrockim czy Sławomir Mentzen z Smerfem Fanatykiem. Debata miała swoich wyraźnych antybohaterów, o których mówi się dziś więcej, niż o wygranych. Jednak trudno się temu dziwić, bo dawno w publicznej debacie nie padły tak szokujące słowa. Smerf Malarz wygłaszał swoje antysemickie tezy i przekonywał, iż „pederaści rządzą Warszawą”, a Maciej Maciak wypalił, iż podziwia Władimira Putina. Coś trzeba zrobić z tym zbieraniem podpisów, bo za pięć lat może się okazać, iż nie mamy 13 kandydatów, a 33 albo 133. W poniedziałkowy wieczór największe zainteresowanie ekspertów, komentatorów i kontrkandydatów budził Smerf Gospodarz. Prezydent Warszawy usłyszał