Wybory w Rumunii. Starcie między prozachodnią i antyzachodnią wizją
Wybory w Rumunii powtórzono po tym, jak listopadowe głosowanie unieważnił Sąd Konstytucyjny. Uznał on, iż wygrana antyzachodniego ultraprawicowca Calina Georgescu była wynikiem manipulacji dokonanych przez nienazwanego aktora państwowego (czytaj: Rosję). Sąd nie tylko anulował głosowanie, ale też zakazał Georgescu startu w kolejnym głosowaniu.
REKLAMA
Zobacz wideo W UE tylko Bułgaria i Rumunia wydają mniej na ochronę zdrowia niż Polska
"Zrobimy to, na co inni nie mieli odwagi"
Georgescu przez całą kampanię trzymał się na uboczu. Nie wsparł głośno Simiona. Wczoraj poszedł z nim jednak do lokalu wyborczego, faktycznie popierając w końcu lidera AUR-u. Rumuńskie media donoszą, iż panowie za sobą nie przepadają, a Simion nie umie się dzielić władzą. To więc raczej sojusz taktyczny. Po wyborach lider AUR-u pewnie odetnie się od bardziej radykalnego Georgescu. Na razie zarzeka się, iż wciągnie go do rządu.
– Zrobimy to, na co inni nie mieli odwagi – mówił Simion po ogłoszeniu wyników exit poll, które wskazywały, iż odniesie przekonujące zwycięstwo. – Zaczniemy moralną, polityczną i gospodarczą odbudowę Rumunii – dodawał ten 38-letni polityk, z którym jako specjalny wysłannik TOK FM rozmawiałem zaraz przed wyborami. Mówił mi, iż będzie zabiegał o przywrócenie wolnych wyborów, demokracji i podstawowych wolności. Bo według niego anulowanie listopadowego głosowania było antydemokratycznym oszustwem.
Osoby, z którymi rozmawiałem w Bukareszcie, podkreślają, iż Rumuni masowo głosując na Simiona ponownie wysłali politycznemu establishmentowi sygnał, iż mają go dosyć i chcą zmian. Za tą zmianą jest również Nicusor Dan. Jego obecność w drugiej turze ważyła się do ostatniej chwili. Dopiero po przeliczeniu 98 proc. głosów zaczął przeganiać Crina Antonescu, popieranego przez partie koalicji rządowej: socjaldemokratów z PSD i centroprawicę z PNL, czyli dwa ugrupowania, które przez lata zamiennie rządziły Rumunią. To środowisko niechętne Danowi. Dlatego po ogłoszeniu, iż Antonescu zabraknie w drugiej turze, kandydat mainstreamu nie udzielił poparcia burmistrzowi Bukaresztu (mi zaraz po wynikach exit poll Antonescu powiedział, iż jest zadowolony ze swojego wyniku i z frekwencji).
Czekamy na dogrywkę
Dogrywka Simion-Dan oznacza, iż de facto dochodzi do powtórki z listopada, gdy kandydat skrajnej prawicy przeszedł do drugiej tury z kandydatem proeuropejskich centrystów (wtedy była to Elena Lasconi, która wywodzi się z tej samej partii co Dan). Na razie nie ma sygnałów, iż doszło do jakichś nieprawidłowości na skalę, która mogłaby wpłynąć na wynik głosowania. Można się więc spodziewać, iż głosowanie nie będzie powtarzane po raz kolejny. Zresztą trudno sobie to wyobrazić, bo już powtórzenie listopadowych wyborów wywołało krytykę nie tylko Simiona i jego środowiska, ale też wielu osób o zupełnie odmiennych poglądach.
Danowi bardzo trudno będzie przejąć głosy części co bardziej konserwatywnego elektoratu Antonescu. W przeciwieństwie do kandydata koalicji rządowej nie dysponuje on także aparatem partyjnym na prowincji, co negatywnie wpłynie na jego zdolność do mobilizacji pozamiejskiego elektoratu. Dan jest matematykiem, człowiekiem "ze stolicy", więc w próbach kreowania się na antysystemowca może być mniej przekonujący niż Simion, przemierzający kraj wzdłuż i wszerz populista. Na pewno Dan będzie musiał skręcić na prawo, żeby próbować choć w jakimś stopniu przejąć głosy Antonescu. Pytanie też, co zrobi elektorat Victora Ponty, byłego premiera z ramienia PSD, który pozuje na czołowego trumpistę Rumunii.
Swój stosunek do sytuacji w kraju bardzo jasno pokazała rumuńska diaspora. Aż 61 proc. głosujących poza ojczyzną poparło Simiona. Dan zdobył 25 proc., a Antonescu… mniej niż 7. Głosy za granicą mają znaczenie. Rumuńska diaspora to około pięciu milionów ludzi.
euforia lepszego sortu, smutek Ukrainy
Na scenie międzynarodowej ze zwycięstwa kandydata AUR-u cieszy się PiS, które należy do tej samej frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (EKR). Pinokio był w Bukareszcie przed wyborami, żeby wesprzeć Simiona. Po ogłoszeniu wyników exit poll były polski premier pogratulował Rumunowi "znakomitego wyniku" i życzył mu powodzenia w drugiej turze. Sam Simion często odwołuje się do Polski oraz do Włoch, gdzie rządzi Giorgia Meloni, na której lider AUR-u zaczął się wzorować.
– Zgadzamy się z Polską i Włochami, iż Europa to powinny być suwerenne państwa, które są zjednoczone przez wartości, a nie biurokrację – powtórzył po wyborach Simion. – Chęć zreformowania Unii Europejskiej nie oznacza, iż zamierza się ją opuścić – podkreślał.
Simion potwierdził też zaangażowanie na rzecz NATO oraz wagę strategicznego partnerstwa ze Stanami Zjednoczonymi. Zaznaczył, iż Rumunia potrzebuje u siebie amerykańskich i natowskich żołnierzy. Powyższe międzynarodowe deklaracje można uznać za próbę pozbycia się przez Simiona łatki antyzachodniego radykała (granie tą kartą już zapowiedział Dan, patrz: początek tekstu) i uspokojenia inwestorów spoza kraju.
Lider AUR-u jest fanem Donalda Trumpa. Z tego powodu niektóre zagraniczne media, komentując wyniki wyborów w Rumunii, donoszą o zwycięstwie ruchu MAGA. Z wygranej lidera AUR-u na pewno nie cieszą się za to w Kijowie. Mimo wzorowania się na PiS-ie czy Meloni, Simion jest zadeklarowanym przeciwnikiem udzielania wsparcia wojskowego dla Ukrainy.
Thomas Orchowski jest dziennikarzem redakcji zagranicznej TOK FM, specjalnym wysłannikiem tego radia na wybory w Rumunii.