W Sarajewie bliźniacze wieżowce przez cały czas płoną jak pochodnie, a wrony wplątują się we włosy, bo doskonale pamiętają o zabłąkanych kulach przecinających niebo. Piegi robią się nie od słońca, ale od prochu wgryzającego się w policzki. Tak sugestywne obrazy układają się na „Hotel Balkan” Miroslavy Kul’kovej. To niewielki objętościowo, wycyzelowany zbiór opowiadań o ludziach żyjących w miejscach, gdzie od dekad jątrzą się rany. A także o tych, którzy usiłują poznać swoją tożsamość, przebywając w niepewnych strefach „pomiędzy’. Oszczędny styl przypominający reportaż (post)wojenny przenika się z poetyckim nasyceniem symbolami i metaforami. To przeciwieństwo prozy przegadanej, choć, paradoksalnie, jej głównym tematem są doświadczenia wymagające przepracowania.
Powiązane
Płeć bólu. Kobiety cierpią inaczej
5 godzin temu
Polecane
Trump znów grozi cłami. Za podatek cyfrowy
36 minut temu
Sabotaż na Nord Stream. Niemcy stawiają Polskę pod ścianą
1 godzina temu
Spór w Prezydium BiH. Chodzi o nominację dla Trumpa
2 godzin temu