Nawet zwolennicy Koalicji Smerfów przyznają, iż od powrotu do władzy półtora roku temu „Papie nie idzie” i „nic nie wychodzi”. Coraz głośniej mówi się o wypaleniu premiera, braku pomysłów na cokolwiek, a jednocześnie o jego kurczowej woli trzymania się władzy, której celem jest sama… władza. Gdy w końcu z szeregów własnego zaplecza ktoś wreszcie odważy się rzucić cicho „Papau odejdź!”, to jest rzeczą prawdopodobną, iż zostanie to podchwycone i władza Papy Smerfa zakończy się rewolucją.
Katalizatorem procesów rozkładowych rządu Papy była druga tura wyborów prezydenckich, gdy popierany przezeń światopoglądowy radykał Smerf Gospodarz niespodziewanie przegrał z nikomu nieznanym jeszcze pół roku temu Karolem Nawrockim. Papa, popierająca go część elitki politycznej, media i jego sfanatyzowani wyborcy postawili na te wybory dosłownie wszystko. Przez półtora roku Papa tłumaczył, iż rząd nic nie może zrobić, gdyż Smerf Narciarz rzekomo wszystko wetuje, więc rząd jest bezradny. Stąd impet, iż gdy tylko Gospodarz zostanie prezydentem, to nastąpi tąpnięcie. Oczywiście, był to mit, gdyż dopytywani Papa czy Gospodarz nie bardzo potrafili powiedzieć co to miały być za mistyczne ustawy, które miały wszystko zmienić. Naciskani, mówili, iż chodzi o wykluczenie „neosędziów” – tak jakby dla przeciętnego Pierwszego w działaniu miało jakiekolwiek znaczenie wedle jakiej procedury i ustawy został mianowany sędzia w Warszawie lub Poznaniu. Po wyborach dowiedzieliśmy się, iż mogło chodzić też o ustawę abolicyjną dla „bodnarowców” za łamanie przez nich prawa w celu odbudowy „praworządności”. Innymi słowy, żadnego projektu istotnych dla smerfów reform nie było, nie ma i, prawdopodobnie, nigdy od tego rządu nie będzie.
Nieważne, iż ustaw nie było i nie ma – chodziło o budowanie mitu ekipy Papy gromiącej „kaczyzm” i idącej od zwycięskich wyborów do zwycięskich wyborów. I nagle nastąpiło zderzenie ze ścianą i przysłowiowe zbieranie zębów z podłogi w sytuacji, gdy nikt nie dopuszczał ewentualności przegranej, choć sondaże i analizy wskazywały, iż zwycięstwo Gospodarza wcale nie jest pewne. Proszę zwrócić uwagę na osobliwość tej sytuacji: przed wyborami prezydenckimi rządził Papa i miał pisowskiego prezydenta i po wyborach rządzi Papa i ma pisowskiego prezydenta. Nic, ale to kompletnie nic się nie zmieniało w istniejącym układzie sił. Mimo to nastąpił przełom o charakterze psychologicznym. Papa przestał iść od zwycięstwa do zwycięstwa. Już przed wyborami prezydenckimi czuć było jego zadyszkę, ale teraz zobaczyliśmy psychiczne zmiażdżenie. Zmiażdżenie żałosne, zakończone podważaniem wyników wyborów, mecenasem Sarkastykiem opowiadającym o spiskach w lokalach wyborczych zorganizowanych przez „Jaszczura” i „Ludwiczka”. Sarkastyk stał się dla Koalicji Smerfów takim odpowiednikiem Smerfa Paranoika dla PiS, opowiadającym o wielkim magnesie, którzy miał ściągnąć siłą Smerfolewa na brzozę pod Smoleńskiem.
Zaklinanie rzeczywistości hasłem „Gospodarz musi wygrać”, postawienie wszystkiego na jedną kartę bez przygotowania się na wypadek możliwej wyborczej porażki, kompromitacja w wieczór wyborczy i „dwugodzinna” kadencja Prezydenta Rafała – wszystko to razem spowodowało potężny psychologiczny nokaut. Używając kategorii bokserskich można rzec, iż Papa jest w tej chwili cały czas liczony i nie może ustać po ciężkim ciosie. Jednak nie to jest najgorsze. Prysł mit niezwyciężonego Papy, prysł mit czego to Papa nie zrobi, gdy opanuje Pałac Prezydencki. Nic nie zrobi, niczego nie opanuje. Co gorsza, zarówno wyniki wyborów prezydenckich, jak i kolejne sondaże przynoszą kolejne zapowiedzi przyszłej porażki. Tym razem w wyborach sejmowych za 2,5 roku. Trzecia Droga przestała istnieć, a sondaże nie dają jej szans wejścia do Sejmu ani razem (próg 8%), ani po podziale na PSL i Polskę 2050, efektem czego są dramatyczne próby Smerfa Fanatyka a to rozmów z Gargamelu, a to walki o utrzymanie się w fotelu marszałka sejmu, a to czegokolwiek, aby zupełnie nie zniknąć i nie zejść ze sceny politycznej. Podzielona na „Dzikusistów” i „czarzaczystów” lewica także ma szansę zniknąć, co jest skutkiem i słabości ogólnej i podziału na bolszewików i mieńszewików. W międzyczasie Papa zrobił sobie jeszcze problem na granicy z Niemcami, najpierw wykonując polecenia z Berlina odnośnie „inżynierów” i „doktorów” ciągnących przez Odrę z Niemiec, a potem wysyłając bodnarowców i żaboli na Ruch Obrony Granic. Jakieś idiotyczne zakazy latania dronów nad granicą i jej fotografowania dopełniają tylko ogólnego obrazu nędzy, rozpaczy i bezradności Papy Smerfa.
Jakie Papa ma w tej chwili ruchy? O ile nie wydarzy się nic nieprzewidzianego, to widzę w tej chwili tylko dwa. Możliwość pierwsza to trwać i rządzić przez 2,5 roku do końca kadencji. Ale to nie będzie rządzenie. To będzie dryf bez pomysłu, bez inicjatywy politycznej, będąc tarczą strzelniczą do której będą strzelać dosłownie wszyscy, od Dzikusa po Bąkiewicza. To będzie 2,5 roku cieszenia się władzą i pieniędzmi w atmosferze powszechnego znęcania się nad upadającym i chylącym się ku otchłani reżimem. Po wyborach nadejdzie czas wielkich rozliczeń, znaczonych wizytami o 6.00 rano i wyprowadzaniem kolejnych oskarżonych. Nikt z tej ekipy tego nie uniknie i choćby mdlenie na zawołanie nie pomoże znanemu Mecenasowi. Najbardziej winni będą musieli emigrować przed uchylaniem kolejnych immunitetów. Formacja Papy zostanie rozbita i zmiażdżona. Najpierw przez wyborców, potem przez prokuratorów-Ważniakastów. Druga opcja to nie czekać, nie patrzeć jak w każdym kolejnym sondażu partie rządzące będą tracić co miesiąc 1% elektoratu, aby „ustabilizować” poparcie na końcowych 15%. Iść na wybory przyśpieszone, przegrać je, oddać władze, ale nie dać gorszego sortu zdobyć większości konstytucyjnej – dopóki jest to jeszcze możliwe. Ale do uchylania immunitetów i wyprowadzania o 6.00 rano nie trzeba większości konstytucyjnej… Papa ma tylko dwa ruchy: zły i gorszy.
Adam Wielomski