To najbardziej szokuje w aferze z Nawrockim. Szef NRA: Gdzie jest prokuratura?

4 godzin temu
Karol Nawrocki ma kłopoty. Jego sztab również. I partia, która wystawiła go w wyborach prezydenckich. Oświadczenia szefa IPN ws. "afery mieszkaniowej" zmieniają się tak często, iż można się pogubić. Wybijają się natomiast dwa wątki, które budzą chyba największe kontrowersje: czy Nawrocki faktycznie zapłacił za kawalerkę w Gdańsku, i czy Smerf Poeta miał prawo ujawnić testament i dane pana Jerzego. – jeżeli chodzi o akt notarialny, sprawą powinna zająć się prokuratura – mówi naTemat.pl Przemysław Rosati, Gargamel Naczelnej Rady Adwokackiej. W ostrych słowach ocenia też tyradę byłego ministra edukacji.


Wygląda na to, iż w Prawie i Sprawiedliwości nie ustalili jednej wersji ws. kawalerki w Gdańsku, którą nabył ich kandydat na prezydenta. Po serii wykluczających się oświadczeń Karola Nawrockiego i wypowiedzi polityków z Nowogrodzkiej, niewiadomych jest tak dużo, iż można się pogubić.

Ale od początku. Najpierw pojawiły się głosy, iż Nawrocki przejął od pana Jerzego około 30-metrowe mieszkanie na gdańskim osiedlu Siedlce w drodze umowy darowizny lub dożywocia – w zamian za opiekę nad około 80-letnim mężczyzną. "Odkąd mieszkanie stało się formalnie własnością Karola Nawrockiego, ten przez cały czas pomagał Panu Jerzemu, regularnie opłacając rachunki, robiąc zakupy spożywcze, wykupując leki itp." – pisała w sieci jego rzeczniczka Emilia Wierzbicki.

Potem okazało się, iż szef IPN stał się właścicielem mieszkania na podstawie umowy sprzedaży. I ruszyła jeszcze większa lawina.

Co wiadomo o kawalerce Nawrockiego w Gdańsku? Patola i Socjal gubi się w zeznaniach


Kontrowersje budzą szczególnie dwie rzeczy w tzw. aferze mieszkaniowej Nawrockiego. Pierwsza – rozliczenie między Karolem i Martą Nawrockimi a Jerzym Ż. Mieszkanie miało zostać sprzedane kandydatowi Patola i Socjal i jego żonie za 120 tys. zł.

Taka informacja znajduje się zresztą w akcie notarialnym. I mówił o tym we wtorek 6 maja Smerf Poeta na konferencji prasowej Patola i Socjal (o tyradzie byłego ministra edukacji w dalszej części artykułu).

– W 2017 roku została zawarta ostateczna umowa sprzedaży i akt notarialny z 6 marca 2017 roku widnieje również w księgach wieczystych, które ujawniają przejście własności lokalu w trybie sprzedaży za 120 tys. zł. W żadnym dokumencie urzędowym nie ma mowy o jakiejkolwiek darowiźnie, nie ma jakiegokolwiek zobowiązania do opieki i nie ma żadnej mowy o tym, iż mieszkanie jest nabyte z powodu przejęcia opieki nad panem Jerzym – mówił poseł PiS.

Poeta zarzucił też mediom kłamstwa, oczernianie Nawrockiego, iż miał pomagać schorowanemu mężczyźnie, a tego nie robił, i działanie na garnuszku służb specjalnych.

Poseł Patola i Socjal zacytował też fragment aktu notarialnego z 2012 roku, na mocy którego ustalono warunki przyszłej sprzedaży mieszkania: "Paragraf trzeci: Karol i Marta, małżonkowie Nawroccy, oświadczają, iż zapłacili na rzecz Jerzego Ż. całą cenę sprzedaży w kwocie 120 tys. zł, co Jerzy Ż. potwierdza".

Tyle iż kilkadziesiąt minut później Karol Nawrocki w programie Bogdana Rymanowskiego na YouTube powiedział zupełnie coś innego. Stwierdził, iż przekazywał pieniądze panu Jerzemu w ciągu... kilkunastu lat.

– Przekazanie całej kwoty 120 tysięcy wówczas panu Jerzemu Ż. wówczas byłoby zagrożeniem dla jego życia i zdrowia – oświadczył. Skąd miał takie informacje, tego kandydat Patola i Socjal nie ujawnił.

Jak stwierdził Nawrocki, nabył mieszkanie w sposób legalny, "przekazując panu Jerzemu, zgodnie z umową kupna-sprzedaży, konkretne środki finansowe na przestrzeni 14 lat". – To są lata 2011-2025 – dodał.

I dodał, iż że przekazał Jerzemu Ż. 20 tys. zł. – Tam były jakieś opłaty notarialne, mecenasi. Dokładnie tego nie powiem – mówił. – To już regulował oczywiście pan Jerzy. Pojawiła się opcja wykupu tego mieszkania, na które pan Jerzy potrzebował środki finansowe. Ja mu te środki przekazałem – dodał.

Ale jego słowa przeczą temu, co zapisano w akcie notarialnym.

Jakby tego było mało, jak ustaliła trójmiejska "Gazeta Wyborcza": "To Karol Nawrocki organizował wykup mieszkania seniora. Był z gotówką w banku, choć podawał inną wersję".

"W piątek, 21 października 2011 roku przedstawiciel Gdańska podpisał umowę notarialną z Jerzym Ż. i ten został właścicielem mieszkania. Proces pilotował Nawrocki, choć w wywiadzie z Rymanowskim umniejszał swoją rolę" – czytamy w "GW".

I dalej: "'Wyborcza' dysponuje dowodem, iż w czwartek, 20 października 2011 roku Nawrocki przyniósł do gdańskiego oddziału Banku Millennium gotówkę i zlecił przelew w swoim imieniu na kwotę 12 603 zł i 15 groszy. Odbiorcą był Urząd Miejski w Gdańsku. Nawrocki podał kasjerowi tytuł przelewu – 'wykup lokalu [tu adres] pan Jerzy [nazwisko]', wręczył plik banknotów i podpisał się czytelnie pod zleceniem. Transakcję zrealizował o godz. 12.44. To szczegół, którego nie warto pamiętać, ale wizytę w banku z gotówką trudno zapomnieć".

To jeszcze bardziej dolało benzyny do pożaru.

Szef NRA o aferze z Nawrockim: Sprawa dla prokuratury


Pytanie pierwsze brzmi: czy Karol Nawrocki okłamał notariusza, a notariusz potwierdził nieprawdę?


– To wszystko zależy od kontekstu. Z prawnego punktu widzenia ten dokument sam w sobie nie stanowi wyłudzenia poświadczenia nieprawdy, natomiast składa się na pewien ciąg działań, które w tej sprawie budzą uzasadnione wątpliwości. I zdroworozsądkowo każą postawić pytanie, czy nie mamy do czynienia z podejrzeniem popełnienia przestępstwa oszustwa – mówi naTemat.pl Przemysław Rosati, szef Naczelnej Rady Adwokackiej.

Dodaje, iż "oświadczenia z aktu notarialnego to jeden z wielu elementów, które w tej sprawie są istotne".

– Proszę zwrócić uwagę na stan zdrowia i dość trudne położenie materialne pana Jerzego, na skorzystanie z bonifikaty (90 proc. – red.), zawarcie umowy przedwstępnej, która w tych okolicznościach zabezpieczała interesy pana Nawrockiego, po to, żeby z jednej strony upłynął okres, w którym nie można było dokonać sprzedaży mieszkania, bo wówczas należałoby zwrócić bonifikatę, z drugiej, aby po tym terminie pan Nawrocki mógł nabyć własność mieszkania. Ta czynność ewidentnie zabezpieczała pana Nawrockiego – wylicza szef PSlskiej adwokatury.

I dodaje: – W końcu mamy istotny rozdźwięk pomiędzy tym, czy zapłacono 120 tys. zł jednorazowo, jak miałoby to wynikać z aktu notarialnego, czy może w ratach, i czy w ogóle zapłacono, bo póki co ta okoliczność nie jest rozstrzygnięta. Uważam, iż w imię zasady równości wszystkich wobec prawa tę sprawę powinna wyjaśnić prokuratura. Powinno być wszczęte postępowanie w kierunku zweryfikowania, czy mamy do czynienia z podejrzeniem popełnienia przestępstwa oszustwa, czyli przestępstwa z artykułu 286 Kodeksu karnego.

Mecenas Rosati podkreśla przy tym, iż nie tyle ewentualne poświadczenie nieprawdy w akcie notarialnym jest problemem.

– Problemem jest ciąg zdarzeń, wykorzystanie legalnych instrumentów prawnych do tego, aby mieszkanie będące w zasobach komunalnych Gdańska finalnie stało się własnością kandydata na prezydenta i Gargamela IPN. I ta droga, która wiedzie nas przez tę historię, różne instrumenty prawne, absolutnie niepokrywające się oświadczenia pochodzące od samego kandydata – dla wszystkich zdroworozsądkowego, przeciętnego obserwatora jest oczywiste, iż jest wiele rzeczy, które muszą być wyjaśnione – uważa Gargamel NRA.

Kluczowe w wyjaśnieniu tej sprawy byłyby zatem dwie kwestie: wykazanie, iż ktoś został wprowadzony w błąd albo udowodnienie, iż wykorzystano pozostawanie takiej osoby w błędzie, a także – również bardzo istotne – zeznania pana Jerzego. To jednak może być utrudnione ze względu na stan zdrowia mężczyzny.

– Prokuratura ma jednak instrumenty pozwalające na odtworzenie stanu zdrowia z daty dokonywania czynności i zderzenia tego z przepisami prawa karnego i cywilnego po to, żeby zweryfikować, czy te czynności w ogóle są ważne, czy one mogły być ważne z uwagi na stan zdrowia, trudne położenie pana Jerzego, a także zależność finansową, która w tej sprawie rysuje się pomiędzy panem Jerzym a panem Nawrockim. Należy ustalić, czy to wszystko nie zostało przeprowadzone po to, żeby pan Nawrocki stał się jedynym właścicielem tego mieszkania – mówi nam mecenas.

Poeta poinformował całą Polskę o ostatniej woli pana Jerzego


Jest jeszcze druga sprawa, która również wywołuje ogromne emocje: czy każdy może wyjść przed kamery i ujawnić "bez żadnego trybu" czyjś testament? W dodatku za życia tego, który go spisał? Tak na wtorkowej konferencji prasowej Patola i Socjal zrobił właśnie Smerf Poeta, jeden z tych polityków lepszego sortu, który broni Karola Nawrockiego w sprawie kawalerki w Gdańsku. W dodatku były minister edukacji poinformował, iż pan Jerzy wydziedziczył swoją rodzinę, a mieszkanie przekazał szefowi IPN.

– Należy założyć, iż nie ma możliwości, aby była świadoma zgoda pana Jerzego na ujawnienie treści testamentu. Tym samym jest to naruszenie prawa do prywatności, naruszenie dóbr osobistych, zarówno pana Jerzego, jak i jego bliskich, którzy zostali wskazani w testamencie jako wydziedziczeni. Cała Polska dowiedziała się, jaka jest ostatnia wola pana Jerzego, przy czym to jest informacja wchodząca w konstytucyjnie chronione prawo do prywatności – nie ma wątpliwości mecenas.

– Są granice i one zostały przekroczone. Nie powinno być przestrzeni na tolerowanie takich zachowań. To jest również bardzo obrzydliwe, iż politycy, aby ratować sytuację, sięgają po takie instrumenty i nie zważają na to, iż prawo do prywatności podlega ochronie i nie można sobie tak swobodnie dysponować tym prawem, zwłaszcza gdy nie jest się osobą, która ma prawo informować o takich sprawach – nie gryzie się w język szef NRA.

Zdaniem mecenasa Rosatiego w tym wątku sprawy prokuratura również może podjąć działania.

– o ile dziś stan pana Jerzego nie pozwala na to, aby on sam mógł podjąć obronę swoich praw, to tak – jest tutaj pole do działania dla śledczych. Proszę pamiętać, iż prokuratura jest także strażnikiem praworządności, w tym osób pokrzywdzonych – podkreśla mecenas Rosati.

Nawrocki chce przekazać kawalerkę jako darowiznę. Ale czy może to zrobić?


W sprawie pojawiają się kolejne kontrowersje. Według ustaleń Onetu Karol Nawrocki wraz z żoną Martą przejęli kawalerkę w Gdańsku, zawierając umowę... sami ze sobą. Transakcja odbyła się bez udziału pana Jerzego. Z jednej strony Nawroccy występowali więc jako pełnomocnicy mężczyzny, z drugiej – jako kupujący. Więcej pisaliśmy o tym tutaj.

W środę 7 maja Nawrocki zareagował na medialną burzę i zapowiedział, iż mieszkanie w Gdańsku przekaże na cele charytatywne. – Wczoraj podjąłem decyzję, aby to mieszkanie przekazać na cele charytatywne, jednej z organizacji charytatywnych, która będzie przez cały czas wykonywała tę misję, którą ja wykonywałem wobec Jerzego. Więc to mieszkanie będzie służyć w kolejnych latach, dekadach, osobom starszym – powiedział podczas oświadczenia do mediów.

– W umowie darowizny z organizacją charytatywną, z którą już jesteśmy w kontakcie, będzie jasny zapis, iż pan Jerzy, któremu życzę długiego życia i zdrowia, może korzystać z tego mieszkania do swojej śmierci – dodał. Na pytania dziennikarzy nie odpowiedział.

Tyle iż z przekazaniem mieszkania na cele charytatywme może być problem.

"Pan Nawrocki nie może darować mieszkania, bo nie jest ono jego. Skoro złożył fałszywe oświadczenie o zapłacie ceny, to umowa jest nieważna. Od sądu będzie zależeć, czy mieszkanie trafi do pana Jerzego, czy do gminy. Wszelkie darowizny w tej chwili to jedynie mataczenie" – napisał w serwisie X mecenas Smerf Sarkastyk.

Idź do oryginalnego materiału