Postęp czy kult postępu?

6 godzin temu

Czy zadawaliśmy sobie kiedykolwiek pytanie, co kieruje rozwojem technologicznym? Czy przyspieszające zmiany to zaledwie wypadkowa zasad rynku, sytuacji politycznej, ekonomicznej i społecznej? A może odpowiedź leży dużo głębiej i dotyka najbardziej intymnej sfery ludzkiej świadomości?

Świat wirtualny coraz bardziej oplata rzeczywistość materialną. Współczesne technologie informacyjne stanowią podstawę światowej komunikacji, utrzymują systemy ekonomiczne i finansowe, kontrolują sieci energetyczne, pośredniczą w kontaktach międzyludzkich – słowem – są wszędzie, a życie bez prądu i stałego dostępu do internetu staje się coraz bardziej uciążliwe.

„Cywilizacja informacyjna”, „Przemysł 4.0”, „Netokracja”, „Czwarta Rewolucja Przemysłowa”, „Wielki Reset” – jakbyśmy nie określili dokonujących się na naszych oczach zmian, ich cechą wspólną jest postępująca symbioza środowiska naturalnego z przestrzenią wirtualną.

Techno-entuzjastom marzy się wręcz bezpośrednie wnikanie do ludzkich ciał. Do pewnego stopnia już się to udało dzięki wszechobecnym telefonom, asystentom AI czy zegarkom monitorującym funkcje życiowe. Ale marzenia Doliny Krzemowej wybiegają znacznie dalej.

Interfejsy mózg-komputer, terapie genetyczne, tworzenie życia w laboratorium, podskórne chipy, nano-protezy…to nie tematy kolejnych książek science-fiction, ale dzisiejsza rzeczywistość i zapowiedzi takich wizjonerów jak Elon Musk, Peter Thiel, Raymond Kurzweil czy tegoroczny laureat nagrody Nobla, Geoffrey Hinton.

Czy jednak zastanawialiśmy się kiedyś, skąd bierze się przemożne pragnienie tak głębokiej ingerencji w otaczający nas świat? Dlaczego, wzorem poprzednich rewolucji technologicznych, nowoczesne rozwiązania nie chcą pozostać narzędziami, tj. poporządkowanymi człowiekowi sposobami przekształcania materii? Dlaczego akurat obecna rewolucja postindustrialna chce na zawsze zmienić sposób w jaki postrzegamy człowieka, Boga, świat?

Odczarowanie świata
Człowiek jest istotą duchową, tzn. łączącą przestrzeń materialną ze światem abstrakcyjnych, pozaczasowych symboli, zasad i reguł. Mówi nam to nauka Kościoła, a potwierdza nauka. Nie odkryto jeszcze cywilizacji, która powstałaby bez kultu – bazy dla etyki, kultury, filozofii i innych elementów konstytuujących najwyższą formę organizacji życia ludzkiego.

Nie inaczej jest w przypadku powstającej na naszych oczach, w tempie 24 tys. gigabajtów na sekundę, cywilizacji informacyjnej. Po ponad stu latach od ogłoszenia przez Maxa Webera „odczarowania świata”, w społeczeństwie nie zaniknęło myślenie religijne. Racjonalizacja, sekularyzacja czy zwiększenie roli nauki i rozumu, nie zamknęło człowieka na nadprzyrodzoność.

Wizja wymaga wiary – abstrakcyjnego wyobrażenia, mniej lub bardziej określonego – ale jeszcze nieistniejącego – celu, który zamierzamy osiągnąć. Podobnie jak rzeźbiarz, postawiony z dłutem w dłoni przed blokiem marmuru, nie stworzy swojego dzieła bez wyobrażenia kształtu, jaki ma ostatecznie przyjąć zimny surowiec.

Dzisiaj jednak nie brakuje wpływowych autorów (np. Harari) przekonanych, iż fundamenty cywilizacji zachodniej, wywodzące się głównie z tradycji biblijnej, nie tylko nie wytrzymują próby czasu, ale wręcz zagrażają postępowi technologicznemu, utożsamianemu z jedynym skutecznym sposobem ulepszania świata. To z niej biorą się takie „absurdy” jak przyrodzona godność człowieka, jego prawa (z prawem do życia) czy przekonanie o wyższości nad innymi gatunkami.

A jest o co walczyć. Jak przekonują – stawką w grze jest nie tylko zdrowie, bezpieczeństwo czy dobrobyt, ale potencjalnie wręcz biologiczna nieśmiertelność, nieograniczona „mądrość” i szczęście ponad wszelką miarę (słynne trzy obietnice transhumanizmu).

W związku z tym, warunkiem sine qua non zaistnienia cywilizacji informacyjnej jest stopniowa marginalizacja systemów religijnych, konsekwentne ograniczanie ich wpływu na społeczeństwo, a w ostateczności – całkowite pozbawienie człowieka możliwości myślenia w kategoriach nadprzyrodzonych.

Po piśmie
Powstanie systemów religijnych nieodłącznie wiąże się z darem mowy. To właśnie język stanowi niezbędny komunikator w kontakcie z rzeczywistością wyobrażeniową. choćby nauki techniczne i przyrodnicze wymagają systemu abstrakcyjnych znaków, niezbędnych do opisania badanej rzeczywistości. Liczb nie można dotknąć. Nie istnieją. Ale można dzięki nimi opisać prawidła rządzące wszechświatem.

Wybitny pisarz i eseista Jacek Dukaj przekonuje, iż dzisiaj największą konsekwencją upowszechnienia wysokich technologii informacyjnych jest nie tyle pozbawienie człowieka umiejętności logicznego myślenia, co wręcz zanik umiejętności werbalizacji myśli. Tymczasem Dolina Krzemowa odczytuje komunikację z pominięciem aparatu mowy nie jako zagrożenie, ale wielką szansę dla ludzkości.

Zachwyt nad możliwościami komunikacji między-mózgowej wyrażają tacy techno-celebryci jak Elon Musk czy Sam Altman. W ich ocenie dotychczasowe interfejsy; klawiatury, ekrany dotykowe czy dyktafony, jedynie ograniczają precyzję myśli i bogactwo skojarzeń. Sprytni wizjonerzy nie mówią nam jednak, iż zanik mowy upośledza wyobraźnię.

Człowiek wychowany od urodzenia w środowisku technologicznym, będzie miał ogromne trudności z wizualizacją wyższych abstrakcyjnych konstruktów, nie mówiąc o takich terminach jak wieczność czy transcendencja. Zamknięty w więzieniu doczesności powoli utraci kontakt z pozamaterialnym „Ja” (duszą), w konsekwencji odczuwając swoją świadomość wyłącznie na poziomie neuronów i hormonów – podobnie jak w tej chwili zwierzęta.

Jak trafnie zauważa Jan Białek w książce „TECH2.0”, taka sytuacja nie oznacza śmierci religii, ale skierowanie wektora wiary na ograniczoną materię. Absolut zostanie zastąpiony technologicznym substytutem. Przedmiotem kultu będzie techno-rzeczywistość posiadająca przymioty „boskie”: tworzenie nowego życia, rozwijanie istniejących gatunków, sprawowanie kontroli nad materią ożywioną i nieożywioną, kształtowanie i optymalizacja życia każdej jednostki. Taki kult jednak nie będzie miał nic wspólnego z rzeczywistością nadprzyrodzoną. Będzie jej substytutem, symulacją – podobnie jak obietnice, które oferuje.

Stare herezje w nowych szatach
Białek w poszukiwaniu religijnych inspiracji zachodzących zmian, dociera – bez żadnego zaskoczenia – bynajmniej nie do myśli chrześcijańskiej, ale pogańskich, kabalistycznych i dużo mroczniejszych źródeł, o których nie czas i miejsce wspominać. Dla naszych rozważań wystarczy wyłaniający się z jego opisu, z pozoru sprzeczny, gnostycko-materialistyczny charakter dokonującej się rewolucji.

Z jednej strony człowiek postrzegany jest tam wyłącznie jako biologiczna maszyna, „małpa człekokształtna homo sapiens”, która zawdzięcza swoją pozycję kosmicznemu przypadkowi. Światem rządzą jedynie logiczne, wymagające naukowego wyjaśnienia procesy, a nad jednostką góruje państwo zdolne kontrolować materię.

Jednocześnie niektóre „małpy” marzą o wyrwaniu się z nieuchronnego cyklu narodzin i śmierci. Te z nich, które zgłębiły tajemnice wszechświata (technologii), dostępują obietnicy wyzwolenia z okowów ciała (materii) i osiągnięcia „cyber-zbawienia”, rozumianego jako nieśmiertelność biologiczna. Symptomatyczne, iż w tym równaniu nie ma miejsca dla człowieka. Ten świat dzieli się nieprzekraczalną granicą na ludzi-zwierzęta i rządzących całą resztą „bogów”.

Wysokie technologie dostarczają narzędzi, o których niegdysiejsi rewolucjoniści mogli wyłącznie pomarzyć. Zamiast krwawych przewrotów, powolnych zmian w kulturze i instytucjach, infekują całe społeczeństwa, sącząc swoją truciznę bezpośrednio do mózgu 24 godziny na dobę.

Oczywiście, wiele z opisanych pomysłów, jak np. „czytanie myśli” czy transfer umysłu, wciąż jeszcze nie ma szansy na realizację z powodów czysto fizycznych. ale transhumanizm, podobnie jak jego gnostyczne i new-age’owskie inspiracje, został pomyślany jako propozycja duchowa. Mimo materialistycznego sztafażu, technicznej terminologii i bazujących na modelach matematycznych zapewnień, obietnice „technognozy” musimy przyjąć na wiarę.

A wszystkie idee mają konsekwencje. Dzisiaj gołym okiem widać spustoszenie jakie w języku, kulturze i funkcjonowaniu mózgu dokonuje upowszechnienie cyfrowej komunikacji. Umiera życie duchowe, przegrywające z atrakcyjnością nieustannego potoku wrażeń i bodźców. Człowiek XXI w. może żyć na dopaminowym haju cały dzień, nie mając choćby potrzeby głębszej refleksji. Wraz z kolejnymi namacalnymi „cudami” wysokich technologii, coraz trudniej będzie uwierzyć w obietnice składane przez świat nadprzyrodzony. Oto symptomy zbliżającej się rzeczywistości, w której miejsce racjonalnej wiary chcą zająć duchowe impulsy i myślenie magiczne, a Prawdę – jej fałszywe symulacje.

Piotr Relich

Tekst na podstawie:
Jan Białek, TECH 2.0, wyd. Garda, Warszawa 2025.

Idź do oryginalnego materiału