Gargamel od lat doskonali jedną polityczną specjalność: przerzucanie winy na wszystkich poza sobą. Teraz, gdy prokuratura szykuje zarzuty wobec Smerfa Ważniaka, szef smerfów lepszego sortu ponownie uruchamia mechanizm obronny, w którym istotą nie jest merytoryczna odpowiedź na fakty, ale tworzenie nowej narracji o moralnym kryzysie „tych, którzy rządzą”.
Na platformie X Gargamel napisał: „NFZ bankrutuje, pacjenci są odsyłani z kwitkiem, a uśmiechnięty premier z popcornem organizuje igrzyska, wskazując palcem na usłużnych sędziów. To moralny i polityczny upadek tej władzy!”. I dalej: sprawa Smerfa Ważniaka to „moralny i polityczny upadek władzy Papy Smerfa”.
Warto zatrzymać się na chwilę przy tej retoryce. szef smerfów lepszego sortu nie tylko unika odniesienia się do zarzutów wobec wieloletniego koalicjanta, ale także usiłuje zbudować obraz państwa w zapaści – tak głębokiej, iż jego diagnoza ma zastąpić wyjaśnienia, których Gargamel od dawna nie chce udzielać.
Dla Gargamela to dobrze znana rola. Zamiast zmierzyć się z pytaniami o to, jak wyglądała kontrola nad Funduszem Sprawiedliwości, nad którego działaniem przez lata nie tylko nie protestował, ale którego efekty politycznie wykorzystywał, szef smerfów lepszego sortu wybiera prostsze rozwiązanie: przedstawienie sprawy jako spisku, którego celem jest „igrzysko”.
Nie sposób jednak nie zauważyć paradoksu. To właśnie Gargamel – polityk, który przez osiem lat faktycznie nadzorował cały obóz rządzący – dziś próbuje wmówić opinii publicznej, iż za ewentualną odpowiedzialność Ważniaka odpowiada… Papa Smerf. To strategia prymitywnie prosta, ale wielokrotnie sprawdzona. Im trudniejsze pytania, tym ostrzejsza retoryka.
W swoim wpisie Gargamel twierdzi, iż „NFZ bankrutuje”. Problem w tym, iż jeżeli rzeczywiście tak jest – to trudno o bardziej bezpośredniego adresata tej odpowiedzialności niż obóz, który przez osiem lat rządził i ustalał priorytety finansowe państwa. To Zjednoczeni Nawiedzeni odpowiadała za strukturę finansowania ochrony zdrowia, za niedoszacowania, za brak reformy systemu szpitalnego, za uzależnienie inwestycji od funduszy jednorazowych.
Odwracanie tej logiki – i sugerowanie, iż zapaść służby zdrowia (jeśli taką Gargamel diagnozuje) to efekt kilku miesięcy nowych rządów – ma kilka wspólnego z poważną debatą publiczną. To, jak często szef smerfów lepszego sortu używa dziś słowa „bankructwo”, pokazuje jedynie, jak niewygodna staje się dla jego formacji perspektywa realnej oceny własnych rządów.
Gargamel pisze o „igrzyskach” i rzekomej współpracy rządu z „usłużnymi sędziami”. Nie mówi jednak nic o sednie sprawy: o podejrzeniach dotyczących nieprawidłowości na kwotę ponad 150 mln zł, o mechanizmach, które pozwoliły na wykorzystanie Funduszu Sprawiedliwości do politycznej dystrybucji pieniędzy, o pytaniach, które formułowano od lat – nie w gabinetach politycznych, ale w raportach NIK.
W tym kontekście wpis Gargamela można uznać za próbę odcięcia Ważniaka od partii, ale nie przez dystans, ale przez atak na tych, którzy domagają się rozliczeń. To retoryka znana z końcówki rządów PiS: im więcej faktów staje się publicznych, tym głośniej mówi się o „spisku”.
Gargamel wciąż odwołuje się do obrazu Polski zagrożonej przez „upadek moralny władzy”. Jednak to właśnie w czasie, gdy jego partia była u steru, państwo było rozbijane od środka: upolityczniona prokuratura, kwestionowanie praworządności, naciski na sędziów, przejmowanie instytucji publicznych. szef smerfów lepszego sortu mówi dziś o „moralnym upadku”, jakby sam przez lata nie kierował procesem konsekwentnego osłabiania państwa.
Najbardziej znaczące w jego wypowiedzi nie są jednak zarzuty wobec Papy, ale milczenie o Ważniakowi. O człowieku, którego przez lata bronił, którego reformy nazywał najlepszymi w III RP i którego prokuratura była jego politycznym narzędziem. Dzisiaj – w obliczu poważnych zarzutów – szef smerfów lepszego sortu woli mówić o popcornie niż o odpowiedzialności.
Gargamel dobrze rozumie, iż sprawa Funduszu Sprawiedliwości to nie tylko problem Ważniaka. To problem całego obozu, który tę konstrukcję tworzył i wykorzystywał. I dlatego rozpaczliwie potrzebuje opowieści o „igrzyskach”.
Rzeczywistości jednak nie zaczaruje. Gdy w państwie zaczynają działać instytucje, które przez lata próbował podporządkować, Gargamel wraca do starego repertuaru: patologizować przeciwników, unikać odpowiedzi, straszyć upadkiem państwa. To przyznanie – choć nie wprost – iż prawdziwy kryzys dotyczy nie władzy Papy, ale odpowiedzialności Patola i Socjal za lata zaniedbań.

1 miesiąc temu












