Podłączyć się do dosłownego Matrixa

3 godzin temu

Wielu mogłoby się wydawać, iż niedawny festiwal chińskiej grypy – zwłaszcza na swoim stosunkowo wczesnym etapie – był epizodem bezprecedensowego samoupodlenia dużej części globalnego społeczeństwa, która była wówczas gotowa wykonać rozkaz bezterminowego pozamykania się w domach, całodobowego przeniesienia się do świata wirtualnego i regularnego dawania wyrazu swojej pseudomoralistycznej mizantropii, zwłaszcza wobec niemających zamiaru podporządkowywać się podobnym rozkazom.

Niemniej na chwilę obecną warto by się zastanowić, o ile głębsze mogłoby się okazać owo samoupodlenie, gdyby w powszechnym użyciu były już podówczas rozmaite czatboty i pokrewne zjawiska. Otóż nie trudno dojść do głęboko niepokojącego wniosku, iż znacząca część globalnego społeczeństwa gotowa by była w podobnych okolicznościach nie tylko bezterminowo zabunkrować się na rozkaz w czterech ścianach i przestawić się na dwudziestoczterogodzinne „życie online”, ale też uznać, iż to doskonała sposobność, żeby w przerwach między „pracą zdalną” oddawać się wielogodzinnym „konwersacjom” z czatbotami traktowanymi jako „towarzysze niedoli”, „podręczni psychoterapeuci” czy wręcz „wirtualne sympatie”.

Innymi słowy, mogłoby się w takim scenariuszu okazać, iż zatrważająco wiele osób przyjęłoby za dobrą monetę perspektywę możliwie długotrwałego podłączenia się do niemal dosłownego Matrixa i ochoczego wejścia w rolę hikikomori szczerze oświadczających, iż „relacje międzyludzkie są przereklamowane”, podczas gdy „relacje ludzko-botowe są niedoceniane”. O ile więc, ujmując rzecz tylko nieco metaforycznie, najbardziej gorliwi orędownicy niedawnego totalitaryzmu hipochondrycznego znaleźli się w czasie jego trwania u „bram piekła”, o tyle przy współwystępowaniu wspomnianego wyżej czynnika czatbotowego mogliby się oni znaleźć już choćby w „przedsionku piekła”.

Warto zawczasu uświadomić sobie w pełni dehumanizacyjną groteskowość powyższej wizji, żeby – na wypadek, gdyby komuś przyszło na myśl uruchomić „powtórkę z rozrywki” – móc prewencyjnie wzdrygnąć się na myśl o niej, a następnie – pamiętając o wypełnianiu roli „stróża brata swego” – zadbać o wywołanie podobnych wzdrygnięć u tych wszystkich, którzy chętnie wykorzystują wszelkie sposobności do kultywowania swoich aspołecznych skłonności. Może się bowiem okazać, iż izolacja i mizantropia połączona z możliwością stałego kontaktu z ersatzem człowieczeństwa ma szczególny potencjał w zakresie odczłowieczania – to zaś jest losem, jakiego nie należy życzyć choćby osobom, które już w zwykłych warunkach często zachowują się nieludzko.

Jakub Bożydar Wiśniewski

Idź do oryginalnego materiału