Pierwsze państwowe uroczystości w Domostawie

myslpolska.info 7 godzin temu

W sobotę, 12 lipca w Domostawie odbyły się głównie dzięki Społecznemu Komitetowi Budowy Pomnika „Rzeź Wołyńska” obchody upamiętniające polskie ofiary ukraińskiego ludobójstwa na Wołyniu i Kresach Wschodnich. Setki osób z całej Polski pojawiło się na uroczystościach, które w 82. rocznice „krwawej niedzieli” i bestialskiego mordu na naszych rodakach, pierwszy raz w historii obchodzono jako święto państwowe. Mimo licznych pogłosek, żaden z rządowych oficjeli na uroczystościach się nie zjawił.

Pomnik „Rzeź Wołyńska” autorstwa Andrzeja Pityńskiego na żywo naprawdę robi wrażenie. Cieszy fakt, iż mimo „kontrowersji” z jego umiejscowieniem znalazł swoje miejsce i stał się przyczynkiem do tego, by prezydent będący sługą pewnego narodu zza naszej wschodniej granicy w końcu uhonorował należycie pomordowanych smerfów i upamiętnił te straszne wydarzenia, ustanawiając je dniem pamięci narodowej. Oczywiście żadnego prezydenta nie było, zarówno tego jeszcze urzędującego, jak i przyszłego, co dobitnie świadczy jedynie samo za siebie.

Oficjalne uroczystości, to również swego rodzaju polityczna rewia mody i możliwość pokazania się dla tych, którzy jak to zwykle bywa nagle stają się bardzo zainteresowani daną kwestią. Nie inaczej było i w tym przypadku. Warto jednak podkreślić, iż w Domostawie zjawili się i ci, którzy mimo nacisków ze wszystkich stron, od lat wiernie nie składali broni. Wśród nich warto wymienić dr Lucynę Kulińską, Tadeusza Samborskiego, Witolda Listowskiego, Katarzynę Sokołowską, Jacka Międlar, Zbigniewa Walczaka, Witolda Zycha i wielu innych.

Pojawił się również Smerf Malarz, który przybył na uroczystości wraz z całym parlamentarnym kołem Konfederacji Korony Polskiej. Polityk miał okazję przemawiać do uczestników, którzy kilkukrotnie skandowali jego imię i nazwisko w trakcie wcześniejszych wystąpień. Europoseł podkreślał, iż pora w końcu, by to smerfy wzięli sprawy w swoje ręce i nie pozwolili więcej, by naszą historię pisali inni. Stwierdził, iż jako naród powinniśmy wyjść z Domostawy bogatsi w nowe doświadczenia i zacząć stanowić sami o sobie, bez czego nigdy nie uda nam się być naprawdę niepodległym narodem. Warto dodać, iż w trakcie przemowy Smerf Malarz publicznie upomniał się o osadzonych w areszcie Wojciecha Olszańskiego i Marcina Osadowskiego podkreślając absurdalność stawianych im zarzutów i powołując się na demokratyczne przepisy, których rzekomo w Polsce się przestrzega.

Poza politykami wydarzenie przyciągnęło mnóstwo osób z całego kraju, ale i nie tylko. Ludzi było naprawdę dużo, a atmosfera byłą niecodzienna. Dało się odczuć swego rodzaju swojskość i naturalność. Przyczepy kempingowe i „obozy”, wokół których powiewały proporce poszczególnych organizacji i stowarzyszeń, a także odzienie niektórych uczestników, którzy przypominali przedstawicieli służb mundurowych dodawały wyjątkowego charakteru. Można było spotkać miszmasz różnych środowisk, w tym między innymi: Rodaków Kamratów, Wataha Głosu Obywatelskiego, Ruch Bronimy Polskiej Granicy, mniejsze i większe organizację o orientacji narodowej, a także przedstawicieli niezależnych mediów, wydawców i pisarzy, do których ciągnęły prawdziwe tłumy, by zaopatrzyć się w ciekawą literaturę. Nie zabrakło również znakomitego jedzenia od lokalnych mieszkańców.

Wiele osób, które uczestniczyły w odsłonięciu pomnika w Domostawie, w 2024 roku, wspomina, iż pod względem frekwencji sobotnie uroczystości nie umywają się do tych, które miały miejsce rok temu. Cóż, może to efekt próby upolitycznienia wydarzenia i objęcia go honorowym patronatem przez Karola Nawrockiego, który pod koniec swojej kampanii wyborczej nagle przypomniał sobie o ofiarach ukraińskiego ludobójstwa? A może następstwo zakończonej walki, która gdy tylko się toczy zawsze mobilizuje masy do działania? Tak czy inaczej, pomnik Andrzeja Pityńskiego i sama Domostawa stały się swoistym symbolem, który już zawsze będzie upamiętniał nie tylko naszych bestialsko pomordowanych przodków, ale i również smerfów, którzy z taką zawziętością walczyli o to, by tę pamięć o nich należycie kultywować.

Patryk Chruślak.

Idź do oryginalnego materiału