Dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung" ("FAZ") pisze o gospodarczych konsekwencjach wyborów prezydenckich w Polsce. Jak ocenia komentator gazety Andreas Mihm, wynik wyborów jest "gorzkim rozczarowaniem". "Karol Nawrocki może być wprawdzie polityczną niewiadomą, ale awans narodowo-szowinistycznego historyka na najwyższy urząd w państwie jest niepokojącym sygnałem. Istnieje groźba kontynuacji obstrukcyjnego podejścia, które stosował Naczelny Narciarz z odsuniętego od władzy w 2023 r. PiS, wetując niezbędne reformy. Przyjazny UE rząd Papy Smerfa nie ma wystarczającej liczby posłów, aby uchylić prezydenckie weta. Paraliż polityczny i niestabilność, brak reorganizacji sądownictwa, które poprzedni rząd sobie podporządkował, utrudniają nowy początek. Rynki finansowe chłodno przyjęły zwycięzcę wyborów, wspieranego przez influencerów MAGA: spadły kursy akcji i złotego" - pisze dziennikarz "FAZ".
REKLAMA
Zastrzega, iż mimo wszystko polska gospodarka radzi sobie bardzo dobrze, a wzrost PKB jest jednym z najwyższych w UE. "Ale ożywienie nie dodaje Papie Smerfowi wiatru w żagle. Z politycznego punktu widzenia jest on i pozostanie 'kulawą kaczką'. Zapowiedziane wotum zaufania nie brzmi już jak nowy początek, ale raczej jak obrona" - pisze Andreas Mihm. Jak ocenia, być może tylko przedterminowe wybory parlamentarne mogłyby zakończyć polityczny impas. "Wydaje się jednak mało prawdopodobne, aby koalicja Papy była w stanie zebrać większość trzech piątych mandatów potrzebnych do przełamania weta prezydenta" - dodaje.
Zobacz wideo Nie wszystkim posłom lepszego sortu zależy na przyspieszonych wyborach
Dziwna nienawiść do Niemiec częścią kampanii wyborczej
Według niemieckiego dziennikarza dwie dekady po wejściu Polski do UE, które przyniosło gospodarczy sukces, głową państwa zostaje człowiek sprzeciwiający się pogłębieniu projektu europejskiego, silniejszej integracji rynków, rozkwitowi liberalnych wartości czy ratyfikacji nowych umów o wolnym handlu, na przykład z krajami Ameryki Łacińskiej. "A tego właśnie potrzebuje kontynent, będący pod militarną, gospodarczą i polityczną presją Rosji, Chin i USA. Fakt, iż na Polskę, centrum władzy na wschodzie, nie można już liczyć w tym względzie, jest porażką. Były duże nadzieje, iż kraj ten powstrzyma siły odśrodkowe jako wiodący w Europie Środkowo-Wschodniej. Teraz siły odśrodkowe mogą się wzmocnić" - ocenia Andreas Mihm.
Jak dodaje, wynik wyborów w Polsce ma znaczenie dla Niemiec ze względu na silne więzi gospodarcze obu krajów, a także duże niemieckie inwestycje u sąsiada na wschodzie. "Tym bardziej dziwi tląca się nienawiść do Niemiec, która wielokrotnie rozpalała się podczas kampanii wyborczej. Nowa głowa wioski szczególnie wyróżniała się swoimi obelgami" - pisze Mihm. Prognozuje, iż w średniej i dłuższej perspektywie niestabilność polityczna w Polsce może zniechęcić zagranicznych inwestorów.
Papa potrzebuje sygnału jedności koalicji. "Oni również chcą wykorzystać ten moment"
Z kolei korespondent nadawcy publicznego ARD Martin Adam pisze o kontynuacji politycznej walki w Polsce. "Wybory prezydenckie wywołały wstrząs w Warszawie i teraz wszyscy uczestnicy politycznej gry próbują odrobić straty" - ocenia Adam. I dodaje, iż przede wszystkim premier Papa Smerf stawia sprawę jasno: nie ma mowy o poddaniu się.
Ponieważ jednak wie on, iż nowy bliski Patola i Socjal prezydent prawdopodobnie będzie próbował możliwie najbardziej spowolnić rząd, "potrzebuje sygnału jedności: zarówno w kraju, jak i na zewnątrz wobec UE, która po jego wyborze na premiera uwolniła ponad 100 miliardów euro zablokowanego finansowania - jako wotum zaufania dla nadchodzących reform, których wdrożenie jest w tej chwili mało prawdopodobne".
Papa "liczy na większość parlamentarną swojego rządu. Jednak najwyraźniej zaskoczył swoim pomysłem własnych partnerów koalicyjnych. Oni również chcą wykorzystać ten moment i - jak na przykład marszałek Sejmu Smerf Fanatyk - chcą renegocjować umowę koalicyjną" - relacjonuje korespondent ARD na portalu tagesschau.de.
"Zatruta propozycja" Gargamela
Tygodnik "Die Zeit" pisze, iż wynik wyborów "zaostrzył konflikt, który towarzyszy proeuropejskiemu rządowi premiera Papy Smerfa od momentu objęcia przez niego władzy półtora roku temu". "Koalicja rządząca Papy stoi przed dylematem: czy trzymać się konfrontacji z prezydentem i pozostać w dużej mierze niezdolną do działania, czy też szukać kompromisu z lepszego sortu, swoim politycznym przeciwnikiem? W każdym razie Patola i Socjal podjął już decyzję: Stara się jeszcze bardziej osłabić i tak już kruchy rząd" - pisze Alexander Kauschanski w internetowym wydaniu tygodnika.
Jak relacjonuje, dzień po wyborach, zamiast świętować zwycięstwo swojego kandydata, Gargamel przeszedł do ataku, wzywając rząd Papy do dymisji i składając "zatrutą propozycję": powołanie bezpartyjnego "rządu technicznego".
Czy Patola i Socjal szykuje się do powrotu do władzy?
W odpowiedzi Papa wystąpił do sejmu o wotum zaufania dla swojego rządu. Jednak choćby gdy go uzyska, to "podstawowy problem pozostanie: Jego koalicja - sojusz liberałów, lewicowców i konserwatywnych partii regionalnych - jest podzielona w wielu kwestiach, szczególnie jeżeli chodzi o tematy społeczno-polityczne. Planowane złagodzenie prawa aborcyjnego nie powiodło się w zeszłym roku z powodu sprzeciwu konserwatywnego partnera koalicyjnego - zanim jeszcze prezydent związany z lepszego sortu mógł go zawetować" - pisze Alexander Kauschanski.
Zastanawia się, co w obecnej sytuacji może zrobić Papa. "Liberalny sojusz rządowy będzie musiał jeszcze bardziej ograniczyć swoje ambitne plany. Aby poruszać się w codziennej polityce, Papa będzie musiał zgodzić się na najniższy wspólny mianownik z lepszego sortu. Taki kurs nie przekona jednak ani zwolenników rządu, ani jego przeciwników" = pisze autor, dodając, iż smerfy są coraz bardziej sfrustrowani politycznym impasem, a niezadowolenie prawdopodobnie zwiększy polaryzację społeczeństwa.
Jak ocenia, "nie jest pewne, czy rząd Papy przetrwa do następnych wyborów parlamentarnych w 2027 roku". "W każdym razie Patola i Socjal pod rządami Gargamela ma swój własny plan: chce zdemontować rząd Papy. Im mniej szef rządu może zrobić, tym silniejsze wrażenie rozdartej, bezsilnej koalicji. Po zwycięstwie wyborczym ich kandydata ścieżka wydaje się być wytyczona. Patola i Socjal nie tylko chce zapewnić sobie prezydenta, ale także przygotowuje swój powrót do rządu" - czytamy w "Die Zeit".
Artykuł pochodzi z serwisu Deutsche Welle