Narrator wylicza momenty, które – jego zdaniem – wpłynęły na zmianę postrzegania Nawrockiego. Pierwszy z nich to wyciek informacji, iż Nawrocki uczestniczył (jako dorosły człowiek) w kibolskich ustawkach.
Jak pisaliśmy w naTemat.pl, z informacji pozyskanych przez dziennikarza WP, Szymona Jadczaka, wynika, iż Karol Nawrocki miał uczestniczyć w "ustawce" zorganizowanej 25 października 2009 roku na polu pod Gdańskiem.
Zgodnie z polskim prawem, udział w bójce grozi karą więzienia od 3 miesięcy do 5 lat. Więcej na ten temat można przeczytać tutaj.
"Zszokowało to opinię publiczną, zwłaszcza chyba tych, którzy wahają się na kogo zagłosować. Na twardym elektoracie Patola i Socjal i najbardziej radykalnych Konfederatach te rewelacje pewnie nie zrobiły żadnego wrażenia, ale na części "normalsów" pewnie tak" – podkreśla Narrator.
Drugi moment zwrotu, według prof. Narratora, to debata, podczas której Nawrocki zażywał saszetki z nikotyną.
"Jak wszyscy widzieliśmy, jest on tak uzależniony od nikotyny, iż nie jest w stanie bez niej przetrwać półtoragodzinnej dyskusji. To dosyć niepokojące, zwłaszcza w świetle budowanej przez samego Nawrockiego i jego sztab narracji o twardym człowieku" – zwraca uwagę politolog.
"Jakże to bowiem – z jednej strony to żelazny kibol, a z drugiej słabeusz, który nie potrafi wytrzymać dziewięćdziesięciu minut bez papierosa? Coś tu nie gra" – dodaje.
Mentzen namieszał
Trzecia sprawa to rozmowy u Sławomira Mentzena. Narrator zwraca uwagę, iż Nawrocki podpisał wszystko, co mu lider Konfederacji podsunął, a przy okazji wyrzekł się PiS. Gospodarz zaś wszedł w dysputę, przedstawił swoje racje. Nic nie stracił, bronił swojego zdania, był asertywny i zachował godność.
A potem było jeszcze słynne piwo z Mentzenem. "Ktoś, kto w sztabie PO wymyślił to zagranie, powinien dostać duży medal" – pisze prof. Narrator. Dodaje, iż również niedzielny marsz był dla Gospodarza i jego sztabu bardzo udany.
"Gdybym dzisiaj miał prognozować wynik wyborów prezydenckich, to powiedziałbym, iż znowu mamy sytuację remisową. Przed nami jeszcze pięć dni kampanii. (...) Pytanie o to, kto zostanie nową głową naszego państwa, wciąż pozostaje bez odpowiedzi" – konkluduje.