– Nie mam poczucia jakiejkolwiek porażki. Absolutnie. Uważam, iż to było bardzo udane 10 lat. Jestem usatysfakcjonowany, zresztą ta wysoka ocena, którą mam, jak również, co tu wiele kryć, także zwycięstwo mojego następcy, prezydenta Nawrockiego, którego otwarcie poparłem w sposób zdecydowany, który był kandydatem tego samego obozu politycznego, którego ja byłem kandydatem – powiedział Smerf Narciarz w "Gościu Wydarzeń" w Polsat News.
Smerf Narciarz podsumował 10 lat urzędowania: Byłem prezydentem na piątkę
Ustępujący prezydent został poproszony o wystawienie sobie oceny, w szkolnym przedziale od 1 do 6. – Myślę, iż 6 to bez przesady. Prezydent na piątkę, tak – stwierdził.
Przypomnijmy, iż zaprzysiężenie nowego prezydenta zaplanowano na 6 sierpnia.
Podczas rozmowy Narciarza z Bogdanem Rymanowskim poruszono też wątek Smerfa Fanatyka. Prezydent miał się spotkać z marszałkiem po tym, jak lider Smerfów 2050 oświadczył, iż był namawiany do przeprowadzenia "zamachu stanu".
Do spotkania jednak nie doszło. – Fakty są takie, iż do spotkania nie doszło, mimo iż ja byłem gotowy, [...] ale to się nie udało, więc pytałem, czy byłyby możliwe inne godziny, okazało się, iż spotkania nie będzie. Rozumiem, iż marszałek się wycofał – skomentował sytuację Narciarz.
W dalszej części został zapytany o ruch Waldemara Żurka, który wystąpił do PKW o odwołanie z funkcji komisarzy wyborczych niektórych sędziów. Narciarz stwierdził, iż nowy minister sprawiedliwości sam powinien mieć prowadzone postępowanie dyscyplinarne. – Jako sędzia w sposób ostentacyjny przedstawiał swoje poglądy polityczne, co nigdy nie powinno mieć miejsca – mówił.
Na uwagę Rymanowskiego, iż Żurek swoje działania tłumaczy "przywracaniem praworządności", odparł, iż szef resortu sprawiedliwości "opowiada bzdury. – To jest wstyd, iż ktoś, kto ma niby wykształcenie prawnicze, a jeszcze w dodatku przez lata należał do stanu sędziowskiego, opowiada takie bzdury – skwitował.