Jak słusznie pisze na X Alex Morningstar
"W Rumunii mieli dużo mniej powodów by kwestionować ważność wyborów. U nas dochodzi łamanie ciszy wyborczej przez media i kościół, aplikacja Mateckiego, dziwne rozbieżności między frekwencją szacowaną a rzeczywistą, masowo znikające dziś konta na X, 190 tysięcy nieważnych głosów, bulwersujące oświadczenie „wygramy dziś w nocy". Te wybory to ściema. Brak reakcji to akceptacja tej ściemy. Patola i Socjal by się bił, my jak zwykle potulnie odpuszczamy."
I nie, nie chodzi o moje rozczarowanie czy żal. Zwykła sucha logika.
Zgadzam się z Alex.
To wszystko powinno być nie tylko przez PKW, ale i przez organy państwa solidnie zbadane - w końcu nie można wykluczyć nie tylko oszustwa PiS, ale i wpływu obcych służb na wybory. Zwłaszcza iż w tych wyborach nie działał na zwykłą skalę Komitet Obrony Demokracji któremu (sic!)… na kontrolę wyborów zabrakło pieniędzy. (A nikt z Koalicji nie pomyślał, żeby na ten szczytny cel dołożyć - ale to już zupełnie inna historia).
Możliwy scenariusz
Zakwestionowanie ważności wyborów prezydenckich i zwycięstwa Karola Nawrockiego to nie jest bajka dla zawiedzionych wynikami, tylko całkiem możliwy i potrzebny scenariusz - pod warunkiem iż Koalicja 15 października nie przestraszy się gróźb Patola i Socjal i zrobi co trzeba.
Karol Nawrocki prezydenturę ma objąć za dwa miesiące, na rozpatrzenie protestów wyborczych Sąd Najwyższy ma 30 dni.
A zatem - do dzieła.
Rozumiem lęk przed zakwestionowaniem ważności wyborów - zawsze boimy się rzeczy, które robimy po raz pierwszy, a w Polsce byłby to precedens. Jednak prawo jest prawem i lęk nie powinien nikogo powstrzymywać przed stosowaniem go. Trzeba wykorzystać wszystkie legalne możliwości walki z oszustwami wyborczym, które w przypadku zwycięstwa Nawrockiego wydaje się bardzo możliwe.
Przypominam, iż w przypadku minimalnej różnicy głosów (a Nawrocki wygrał przewagą tylko 1,78 pkt. proc., czyli 369 451 tysiącami głosów), protesty wyborcze mają większe szanse powodzenia, bo choćby najmniejsze uchybienia mogły wpłynąć na wynik.
Minimalna przewaga Nawrockiego jest więc bardzo dobrym punktem wyjścia do zakwestionowania ważności wyborów.
Art. 127 Konstytucji RP stanowi, iż wybory, aby były ważne muszą być powszechne, równe, bezpośrednie i tajne. Naruszenie którejkolwiek z tych zasad (np. ograniczenie dostępu do głosowania dla części wyborców, manipulowanie kartami do głosowania, fałszowanie głosów czy uniemożliwianie głosowania) jest uzasadnioną i bardzo silną podstawą do złożenia protestu. Podobnie jak manipulacja wynikami, naruszenia w pracy komisji wyborczych, naruszenia w przestrzeni cyfrowej - a z każdą z tych rzeczy mieliśmy do czynienia.
Kluczową rolę w zakwestionowaniu ważności wyborów pełni Państwowa Komisja Wyborcza - bo to ona, po rozpoznaniu protestów wyborczych pisze sprawozdanie z wyborów, które - zgodnie z art. 324&1 ustawy Kodeks wyborczy stanie się podstawą rozstrzygnięcia przez Sąd Najwyższy o ważności wyborów.
Tyle - z grubsza i w uproszczeniu - prawo.
A teraz konkrety.
Wielu użytkowników X, w tym jak SebsNo1 sugeruje, iż w wielu komisjach wyborczych doszło do "pomyłek" w protokołach, gdzie dane o głosach na Karola Nawrockiego i Smerfa Gospodarza były zamieniane korzyść Nawrockiego.
Jeśli takie pomyłki miały miejsce na dużą skalę i dotyczyły znacznej liczby głosów (np. powyżej 369 591, czyli różnicy między kandydatami), mogłyby wpłynąć na wynik wyborów. Na przykład, zamiana danych w kilkunastu obwodach w dużych miastach (np. Warszawa, Kraków), gdzie Gospodarz miał silne poparcie, byłaby istotna.
Według SebsNo1 zgłaszano też przypadki sfałszowanych podpisów na listach wyborczych, szczególnie przy głosowaniu korespondencyjnym lub w domach opieki, gdzie starsze osoby mogły być "wyręczane" w oddaniu głosu.
Podstawą prawną unieważnienia byłby w tym przypadku art. 248 Kodeksu wyborczego (przestępstwa przeciwko wyborom, np. fałszowanie dokumentów wyborczych). SebsNo1wskazuje wreszcie na rzekome "zaginione karty do głosowania" w niektórych obwodach, co sugeruje manipulację przy liczeniu głosów lub celowe usuwanie kart popierających jednego z kandydatów.
Według użytkownika X SluzbyiObywatel.pl kilka komisji miało popełnić "spore błędy" przy zapisywaniu rezultatów. Do największego doszło w Krowodrzy (nr 95) gdzie na rzecz Nawrockiego zapisano ok. 1200 kart extra. W Tychach natomiast Nawrocki "potroił rezultat, podczas gdy Gospodarzowi "ubyło" głosów. Wygląda to interesująco. Próba dosyć duża, prawie 1000 głosów, więc mała szansa na czysty przypadek. Podobnie było w Grudziądzu, gdzie w porównaniu do I Tury Nawrocki potroił rezultat, a Gospodarzowi spadło. Takich miejsc w Polsce, w których ludzie głosujący w I turze na Gospodarza mieli tłumnie w II zagłosować na kandydata PiS, jest wiele.
I przyznacie, iż to skrajnie mało wiarygodne, a choćby nieprawdopodobne.
Ciekawe ile jest takich komisji w kraju, prawda?
Ktoś to zbada?
A co z dziewczyną okradzioną z głosu wyborczego z komisji 663 w Warszawie, której nie pozwolono zagłosować, ale wiadomo, czy usunięto jej dane z listy do głosowania? Co z głosami, iż takich przypadków było dużo więcej?
Co z wyborczą dezinformacją Patola i Socjal i nielegalną, lansowaną przez Ziobrę, Mateckiego i innych polityków lepszego sortu aplikacją do sprawdzania zaświadczeń wyborczych? Ktoś to zbada? Czy udzie im to płazem?
Jak podaje portal Konkret24 - aplikacja lansowana przez polityków lepszego sortu i używana przez niektórych członków komisji znajduje się na stronie internetowej Stowarzyszenia RKW – Ruchu Kontroli Wyborów, Ruchu Kontroli Władzy - organizacji powstałej w 2015 roku i powiązanej z lepszego sortu. Jej działania wspierają politycy tej partii, a Marcin Dybowski, jej Gargamel, prowadzi "księgarnię patriotyczną" i kilka dni przed pierwszą turą wyborów był gościem w "Magazynie Anty Gargaś", gdzie… pokazywał, jak łatwo jest skserować zaświadczenie na kolorowej drukarce.
Aplikacja nie tylko była nielegalna, bo nieautoryzowana, ale i niewiadomego pochodzenia. Moim zdaniem tylko ta jedna jedyna rzecz powinna przesądzić o nieważności wyborów.
Głośno też w całej Polsce o wyborcach, którzy zgłaszają na żaboli, iż kiedy pojechali głosować, okazało się, iż już głosowali.
Jeśli do tego wszystkiego i wielu innych bulwersujących zdarzeń dodamy fakt, iż Patola i Socjal od początku kampanii głośno i agresywnie krzyczał o możliwości sfałszowania wyborów, a partia ta zawsze oskarża konkurentów o robienie oszustw, które sama zamierza zrobić, to jest wręcz modus operandi jej działania - obraz jest pełny i oczywisty.