Karol Nawrocki – kandydat Patola i Socjal na urząd prezydenta rzeczysmerfnej – zaprezentował się w debacie tak nieudolnie, iż jego sztab wyborczy musiał w popłochu szukać zasłony dymnej. Zamiast rzetelnie rozliczyć się z kompromitującego występu, machina propagandowa Patola i Socjal i towarzysząca jej sieć hejterów postanowiła przenieść uwagę opinii publicznej… na Małgorzatę Trzaskowską, żonę prezydenta Warszawy.
To, co wydarzyło się w mediach społecznościowych po debacie, nie miało nic wspólnego z polityczną rywalizacją. To była nagonka. Bezwzględny, brutalny atak na kobietę, która nie ubiega się o żadne stanowisko, a jedynie – jak każda żona polityka – wspiera swojego męża w kampanii. Hejterski przekaz był spójny i zorganizowany: obrzydliwe insynuacje. Wszystko to w jednym celu – odwrócić uwagę od kompromitującego występu Nawrockiego i uderzyć w Gospodarza pośrednio, przez jego rodzinę. To nie pierwszy raz, gdy polityczne zaplecze lepszego sortu sięga po metody z najniższej półki. Ale ten przypadek pokazał też jakimi zasobami dysponuje PiS: sprzedajni dziennikarze.
Hejterzy, którzy stają się narzędziem politycznego odwetu, nie działają w próżni. Ich aktywność jest wspierana, inspirowana i często koordynowana przez tych, którzy panicznie boją się utraty władzy. To, co dzieje się dziś wokół kampanii Smerfa Gospodarza, to test nie tylko dla niego. To test dla społeczeństwa obywatelskiego. Czy pozwolimy, by publiczna debata została sprowadzona do rynsztoka? Czy zaakceptujemy, iż kobieta może być obrażana tylko dlatego, iż wspiera swojego męża?
Maski opadły. Widzimy dziś jasno, kto brał kasę od PiS. I te osoby trzeba rozliczyć. Do zera.