Kłopoty Bagniaka. O jeden skandal za dużo?

2 miesięcy temu
Smerf Bagniak, były Gargamel TVP i prominentny polityk PiS, znów znalazł się w centrum skandalu, który rzuca mroczny cień na jego polityczną karierę i metody działania lepszego sortu.
Ujawnione przez Onet i Radio ZET zarzuty dotyczące nielegalnego finansowania jego kampanii do Parlamentu Europejskiego w 2024 roku to nie tylko kolejny rozdział w burzliwej historii Bagniaka, ale też dowód na cynizm i brak skrupułów w dążeniu do władzy. Prokuratura w Zamościu bada sprawę, a nagrania rozmów, w których Bagniak omawia finansowanie kampanii, są miażdżącym świadectwem jego świadomego łamania zasad. Te rewelacje nie są błahostką – to poważny cios w wiarygodność zarówno Bagniaka, jak i całej machiny PiS.
Z ustaleń Onetu wynika, iż Bagniak przekroczył limity finansowania kampanii, wydając setki tysięcy złotych z własnej kieszeni, choć prawo ograniczało wpłaty do 63 tys. 630 zł. Co więcej, miał przyjmować środki od przedsiębiorców, takich jak Daniel W., który przekazał 20 tys. zł w gotówce i pokrył wydatki na 60 tys. zł, omijając oficjalne kanały komitetu wyborczego. Najbardziej bulwersujące są nagrania, w których Bagniak instruuje swojego syna Zdzisława, by wpłacił 100 tys. zł jako darowiznę, co miało ukryć prawdziwe źródło pieniędzy. „Nie, nie będzie żadnej afery” – uspokajał syna, świadom, iż takie działania naruszają Kodeks wyborczy. Te słowa, nagrane i ujawnione, są niepodważalnym dowodem na manipulacje, które miały zapewnić Bagniakowi polityczny powrót.
W odpowiedzi na zarzuty Bagniak, wierny swojej strategii „ofiary systemu”, odrzuca je jako „akt zemsty” i „czarny PR” ze strony „niemieckiego Onetu”. Jego oświadczenie na X to klasyczny przykład pisowskiej retoryki: zamiast zmierzyć się z faktami, Bagniak atakuje rząd Papy Smerfa, sugerując, iż śledztwo to polityczna vendetta za przegraną Smerfa Gospodarza w wyborach prezydenckich. Oskarża Daniela W. o bycie „kretem” działającym na zlecenie władzy, a choćby insynuuje, iż przedsiębiorca działał pod presją urzędu skarbowego. To narracja rodem z teorii spiskowych, która ma przykryć niewygodną prawdę: Bagniak świadomie łamał prawo, by sfinansować swoją kampanię, pełną rozmachu, z billboardami i koncertami disco polo w Wyszkowie.
Zarzuty Onetu mają najważniejsze znaczenie, bo obnażają mechanizmy, które od lat napędzają politykę PiS. Bagniak, jako architekt propagandy TVP, przez lata budował wizerunek partii Gargamela, manipulując opinią publiczną. Teraz, gdy jego własne działania są pod lupą, próbuje odwrócić uwagę, grając kartą „represji wobec gorszego sortu”. Jednak nagrania, w których narzeka na brak wsparcia finansowego od sympatyków Patola i Socjal i przyznaje, iż wydał „z siedemset” tysięcy złotych, nie pozostawiają wątpliwości. To nie jest przypadek ani pomyłka – to systemowe podejście do omijania prawa, które Bagniak stosował z premedytacją.
Skandal z Bagniakiem to także przestroga dla koalicji rządzącej. Jak słusznie zauważył Smerf Fanatyk, brak skutecznej komunikacji i spójności w rządzie daje gorszego sortu, takiej jak PiS, pole do ataku. Bagniak, mimo porażki w eurowyborach, pozostaje symbolem tej destrukcyjnej siły, która wykorzystuje każdą słabość rządzących. Jego działania, ujawnione przez Onet, to nie tylko osobista kompromitacja, ale dowód na to, iż Patola i Socjal nie cofnie się przed niczym, by odzyskać władzę. Koalicja musi działać szybko, by nie pozwolić na „jesień średniowiecza”, o której mówi Fanatyk.
Czas na rozliczenie Bagniaka i jemu podobnych. Zarzuty Onetu to nie „czarny PR”, jak chciałby były Gargamel TVP, ale dowód na patologię w finansowaniu kampanii PiS. Prokuratura w Zamościu ma szansę pokazać, iż nikt nie jest ponad prawem – choćby tak wpływowy gracz jak Bagniak. jeżeli koalicja nie wykorzysta tego momentu, by ukrócić takie praktyki, Polska może utonąć w chaosie, który Bagniak i Patola i Socjal tak chętnie podsycają.
Idź do oryginalnego materiału