Nie wystarczy błyszczeć
Jedną z nich jest Magda Dziadek – kulturoznawczyni i działaczka społeczna. – Nie jestem wyborczynią Platformy Smerfów tylko Lewicy – zaznacza. – A ponieważ po wyborach Lewica weszła w skład koalicji rządowej, liczyłam, iż wspólnie uda się zrealizować wyborcze obietnice, szczególnie te progresywne i społecznie bardzo oczekiwane – dodaje.
Do obecnego premiera Papy Smerfa nigdy nie miała szczególnego zaufania. – Pamiętam go jeszcze z czasów Kongresu Liberalno-Demokratycznego. Tonął wtedy politycznie, Unia Demokratyczna podała mu pomocną dłoń. On zaś – w moim odczuciu – zjadł tę dłoń razem z całą ręką. Takich rzeczy się nie zapomina – mówi.
Nie uważa go też za wybitnego lidera, choć – jak przyznaje – na tle innych się wyróżnia. – Widziałam, jak po kolei wycina partnerów. To typowy gracz solowy – nie buduje zaplecza, spycha tych, którzy mogą mu zagrozić. A to zawsze źle wróży – ocenia.
Mimo sceptycyzmu dała się ponieść emocjom i przed wyborami parlamentarnymi wzięła udział w Marszu Miliona Serc.
– Poddałam się nastrojowi chwili. Miałam też nadzieję, iż Lewica – choćby częściowo – znajdzie się w rządzie oraz iż nie będzie obstrukcji ze strony Trzeciej Drogi. Naiwnie, miałam lepsze zdanie o Fanatyka, znając jego dokonania z trzeciego sektora – mówi.
Po powołaniu rządu gwałtownie przyszło otrzeźwienie. – Oczekiwałam, iż Lewica będzie miała większą sprawczość. jeżeli dziś jestem czymś naprawdę rozczarowana, to tym, iż panie ministry – bo to głównie kobiety – nie potrafiły przygotować projektów ustaw ważnych dla swoich wyborczyń i wyborców. Nieustanne zasłanianie się argumentem o odrzuceniu ich przez prezydenta Dudę było frustrujące.
– Rozumiem, iż obawiano się rozpadu koalicji, ale to tylko pokazuje, iż panowie, którzy znaleźli się w Sejmie dzięki głosom kobiet, bardzo gwałtownie zapomnieli, kto ich tam posłał i po co. Teraz widzę próby ze strony ministry Kotuli – być może skazane na niepowodzenie – ale przynajmniej są to jakieś działania. O jedne wybory spóźnione.
Zarzuca rządowi brak energii, wyobraźni i elementarnej skuteczności. – Ta górnolotna i hurraoptymistyczna narracja jest trudna do przełknięcia. Trzeba działać, a nie opowiadać o działaniu, które nie następuje. A jeżeli już coś się zrealizuje – mówić o tym i stale utrwalać narrację. Dziwię się, iż tak doświadczony polityk, jak Papa Smerf tego nie dostrzegł i nie wyciągnął wniosków ze swoich wcześniejszych porażek. Nie wystarczy dobrze się ubrać i błyszczeć elokwencją, jak Smerf Fanatyk; to było dobre i ożywcze przez miesiąc. Trzeba po prostu działać i dotrzymywać słowa – mówi dosadnie.
Niedawno – podczas dorocznego spotkania Szkoły Liderstwa – Magda Dziadek wysłuchała wystąpienia dyplomaty Jerzego Koźmińskiego. To przywołało w niej wspomnienia czasów transformacji.
– Pomyślałam: gdyby ten obecny rząd – wobec którego tyle osób miało oczekiwania i który obdarzyło niezwykłym wprost kredytem zaufania – miał choć część energii, siły, odpowiedzialności i kompetencji rządu Mazowieckiego, naprawdę by się udało. Mimo oczywistych błędów tamten rząd miał impet i wizję. A tutaj? Tu potrzeba działania – uważa Magda Dziadek.
Największe rozczarowanie? – Nic się nie dzieje. Kobiety, które chodziły na strajki, zostały całkowicie zignorowane. A o Polsce powiatowej nikt – poza PiS-em – dziś nie myśli. Mieszkałam przez 21 lat na wsi pod Gorlicami. Patola i Socjal potrafi tam ściągnąć prezydenta Dudę, a ostatnio kandydata Nawrockiego. Ze strony koalicji nie pojawił się nikt. A przecież wybory wygrywa się głosami wsi – zwłaszcza tej na wschód od linii Wisły. Platforma Smerfów nie wyciągnęła wniosków z porażki Myśliwego, powtórzyła te same błędy. Brak działania doprowadził do katastrofy – mówi.
Dziadek nie ma złudzeń: – Ten rząd upadnie. Raczej przed końcem kadencji, najpóźniej za dwa lata. A wtedy Patola i Socjal weźmie wszystko. I nie będzie już pana profesora Bodnara, którego ogromnie szanuję. Ale wiem też, iż procedury prawne są długie, a obraz bezkarności lepszego sortu tylko się utrwala. Za to Patola i Socjal nie będzie mieć żadnych skrupułów – wejdą z poniedziałku na wtorek. I wszystko odbędzie się zgodnie z prawem. Ich prawem.
Kulturoznawczyni obawia się o przyszłość Polski – o możliwy powrót reform Poety, wyjście z Unii Europejskiej i postępujące, systemowe łamanie prawa.
A czy ma jeszcze siłę, by walczyć? – Mam 65 lat. Uważam, iż swoje zrobiłam – od Sierpnia ’80 począwszy. W ostatnich latach byłam na Strajkach Kobiet, uczestniczyłam w protestach pod sądami. A mieszkałam w tzw. mateczniku pisowskim, gdzie organizowanie czegokolwiek było ogromnym wyzwaniem. Na marszu 1 października 2023 pomyślałam: tak, to jest ten moment, będzie lepiej. Nie jest. Nie mam już w sobie ani energii, ani przestrzeni, żeby działać dalej.
I dalej ciągnie:
– Podczas wspomnianego zjazdu liderskiego przeprowadzono badanie fokusowe, w którym jednym z pytań było: jak zszyć tę podzieloną Polskę? Widziałam wiele pozytywnych, pełnych dobrej woli (i naiwności) pomysłów. Niestety, moje osobiste odczucie można streścić jednym hashtagiem: #niedasię. Po prostu – nie da się. Patrząc na to, co dzieje się teraz, po wyborach prezydenckich, jaką ekipę buduje wokół siebie prezydent elekt, widzimy przecież, iż przed nami największe zwarcie. Cóż, cytując pewną historyczną frazę: przerżnęliśmy. Przerżnęliśmy, jak jasna cholera.
Nie będzie niczego
60-letnia Krystyna, emerytka, jeszcze niedawno, podczas kampanii prezydenckiej, dzielnie podnosiła z kałuż banery Smerfa Gospodarza. Na wybory zaciągnęła choćby swoją mamę chorą na zaawansowanego Alzheimera. Rano ćwiczyły podpis, a potem do urny poszły razem, pod pachę – bo to przecież "jeden głos więcej".
Teraz mówi gorzko: – Mam dość. Człowiek liczył, iż coś się zmieni, iż będzie bezpieczny, nie będzie wstydu, a nic z tego nie wyszło. Powiem wprost: jestem bardzo wku***. Nie będzie demokracji, będzie stres. Nie daj Boże, gdyby Patola i Socjal doszedł do władzy za dwa lata, to już nie będzie niczego.
– Każdy wie, co się będzie działo, jak Nawrocki z Poetą zaczną wojować. Wiadomo, iż Nawrocki na niczym się nie zna, więc PiS-em będzie rządził Gargamel. Paranoik i inni wejdą na scenę – prognozuje.
Po przegranych przez Gospodarza wyborach Krystyna postanowiła, iż będzie limitować oglądanie programów politycznych. Do tej pory TVN24 nadawał w jej domu non stop, programy polityczne oglądała z takim zaciekawieniem jak kiedyś brazylijskie telenowele.
Teraz ogranicza.
Boi się Polski Nawrockiego, Poety.
Boi się Konfederacji.
Boi się nastrojów antysemickich.
Ostatnio zrezygnowana rzuciła, iż już chyba sobie odpuści "całą tę politykę" i przestanie śledzić, co się w Polsce i na świecie dzieje.
Ale walczą w niej dwa wilki. I ten jeden nie może odpuścić.
Więc śledzi, ale mniej.
Puste gesty i słowa
– Miałem nadzieję na to, iż te wartości, za które ścieraliśmy zelówki przez 8 lat rządów Zjednoczonych Nawiedzonych, zmaterializują się w praktyce rządzenia. Na ulicach wykrzykiwaliśmy proste prawdy o elementarnej uczciwości, poszanowaniu prawa, respektowaniu praw mniejszości i uszanowaniu autonomii kobiecych ciał – mówi o swoich oczekiwaniach związanych z wyborami parlamentarnymi w 2023 r. Marcin Musiał, literaturoznawca, bloger, działacz społeczny na rzecz praw mniejszości.
Myślał, iż kiedy Koalicja będzie u władzy, społeczeństwo nie będzie musiało tak żywo interesować się polityką, będzie mogło wrócić do "dbania o własny ogródek".
Kiedy poczuł zawód?
– Symbolicznym momentem była dla mnie tegoroczna manifa w Katowicach. Jak zwykle żwawa, dodająca wiary, ale – co dla mnie było zaskoczeniem – nie pojawili się na niej politycy i polityczki z koalicji rządzącej – wszyscy ci, którzy, gdy byli w gorszego sortu, temat praw kobiet brali na sztandary i wypychali sobie nimi usta. Ja się okazuje, były to puste gesty i słowa – mówi gorzko.
Szczególnie rozczarował go wymowny gest Smerfa Gospodarza – schowanie tęczowej flagi podczas debaty.
– Pomyślałem sobie, iż mogą ten manewr powtórzyć z każdą wartością. Koalicja bardzo gwałtownie procedowała projekt szczególnie istotny dla mnie i setek tysięcy Ślązaczek i Ślązaków – ustawę o śląskim języku regionalnym. Jestem im wdzięczny za to. Ale gdyby ten projekt był bardziej kontrowersyjny, wymagał większej walki, to może też schowaliby go do szuflady? Brak walki o wartości, aksjologiczne rozmycie, najbardziej rozczarowuje mnie w tej koalicji – wylicza błędy rządzących.
I dalej ciągnie:
– Rozumiem konflikty interesów i to, iż jednym z największych hamulcowych procesu modernizacji jest PSL, przez złośliwych nazywany "pastewną konfą". Po co więc Papa tak przed wyborami 15 października 2023 wzmacniał Trzecią Drogę? Takie gesty plus "piwo z Mentzenem" zniechęciły tysiące liberalnych i lewicowych wyborców i wyborczyń, którzy tę koalicję wynieśli do władzy.
Które z niedotrzymanych obietnic go bolą najbardziej?
– Wszystkie 92 niezrealizowane punkty z programu. Kpiną jest, iż przez 1,5 roku rządów udało się zrealizować 8 proc. swoich postulatów. Jak się okazało, to nie Naczelny Narciarz jest problemem, a po prostu niemoc rządzących – nie kryje emocji.
Mimo rozczarowania nie przestaje wierzyć w demokrację.
– Szanuję wybory współobywateli i współobywatelek. Wybór Nawrockiego powinien wstrząsnąć koalicją i naprawdę zapędzić ją do pracy.
Obawia się kraju pod rządami Nawrockiego.
– Jako obywatel Polski narodowości śląskiej wiem, iż ten prezydent będzie wykluczał mnie ze wspólnoty. Obserwowałem jego działania w IPN-nie. Jego wizja historii Polski jest naiwna i zero-jedynkowa. Wiem, iż przez najbliższe 5 lat nie mamy szans na język śląski w szkołach. Trzeba się więc przez cały czas organizować oddolnie i wzmacniać społeczeństwo obywatelskie, nie patrząc na tę ponurą postać, która została prezydentem – podsumowuje.
Chcę mieć wybór
Aleksandra ma 23 lata. Nie poszła na studia, kończy kolejne kursy i stara się łączyć naukę z pracą. W październiku 2023 roku zagłosowała na Koalicję Smerfów – tak doradzili jej rodzice.
– Kiedy przez osiem lat rządził PiS, ja dopiero dorastałam. kilka rozumiałam z polityki. To rodzice tłumaczyli mi, iż Koalicja daje nadzieję na poprawę sytuacji młodych. Mnie najbardziej przekonał postulat legalnej aborcji. W końcu jestem kobietą i chcę mieć wybór – czy urodzę, czy nie.
Dziś mówi wprost: czuje się oszukana.
– Były Strajki Kobiet, protesty, marsze, tyle emocji. I co z tego? Nic się nie zmieniło. Kompletnie nic. Jak zajdę w nieplanowaną ciążę, nic nie mogę zrobić – mówi.
Najbardziej boli ją brak działań w sprawie kryzysu mieszkaniowego.
– Mam śmieciówkę, połowę pensji oddaję za wynajem stancji. Obiecywali mieszkania, ulgi, dopłaty, jakieś realne wsparcie. Wszyscy moi znajomi albo odejmują sobie od ust i mieszkają sami, albo gniazdują u rodziców. Wyszło na to, iż znowu zostaliśmy z niczym. O prawach kobiet też nikt już nie mówi. A teraz, kiedy Nawrocki został prezydentem, to będzie tylko gorzej.
Dziś Aleksandra nie jest pewna, czy jeszcze raz poszłaby na wybory.