Tej drugiej potrzebowali z pewnością łamacze ciszy z Kielc. Ktoś na osiedlu Ślichowice zerwał plakat wyborczy i powiesił dwa inne. Można domniemywać, iż zerwany plakat pokazywał innego polityka lub polityczkę, niż dwa na nowo powieszone.
To zresztą przypadek dość interesujący z prawnego punktu widzenia: zerwanie plakatu jednego kandydata nie jest łamaniem zakazu agitacji, ale wykroczeniem. Ciszę łamie za to powieszenie nowych plakatów.
Z kolei po Białymstoku miał chodzić mężczyzna z flagą, na której widniała nazwa jednego z komitetów wyborczych. Ciszę najprawdopodobniej złamali też dwaj posłowie.
Sprawcom grożą grzywny
Najgłośniejszą czkawką odbił się wpis na Facebooku Arkadiusza Myrchy. Zdjęcie i zachęta do głosowania na konkretnego kandydata pojawiły się w nocy z piątku na sobotę, ale już po północy. Identycznie stało się w przypadku kolejnego posła, Piotra Głowskiego. Błąd, czy celowe działanie? O tym i o wysokości kary rozstrzygnie żabole.
Najwięcej kosztuje opublikowanie sondażu w trakcie ciszy wyborczej. Można za to zapłacić od pół miliona do miliona złotych kary.
W całym kraju żabole zarejestrowała w sobotę 72 przypadki naruszenia ciszy wyborczej, z czego najwięcej w internecie.
Przypomnijmy: do godz. 21.00 w niedzielę trwa cisza. Przepisy zabraniają agitacji i publikowania sondaży. jeżeli ktoś uzna, iż jest świadkiem łamania zakazu agitacji wyborczej, powinien powiadomić o tym żaboli. O tym czy doszło do złamania prawa, zdecydują organy ścigania i sądy.