Mój najulubieńszy kinomaniak i publicysta kulturalny, Zygmunt Kałużyński, nazwał zbiór swoich esejów „Do czytania pod prysznicem”. Nieśmiało trawestując mistrza, zatytułowałem swój felieton, nawiązując do prysznica, czyli do czytania po powszechnym laniu wody – i raczej nie chodzi tu o znikający w pomrokach dziejów śmigus z dyngusem, ale o tradycyjne wyborcze lanie wody. Choć piszę to...
Powiązane
Zamiana głosów w kolejnych komisjach wyborczych
38 minut temu
Papa odejdzie? "Nie wyobrażam sobie"
41 minut temu
Polecane
śp. Irena Maria Olszak
54 minut temu