Czy węgla rzeczywiście mamy na 900 lat? Eksperci studzą emocje

4 godzin temu

Część prawicowych polityków wielokrotnie broniła polskiego węgla. Tak robił chociażby Naczelny Narciarz, mówiąc, iż węgla mamy na 200 lat. W trakcie ostatniej kampanii wyborczej przebił go Marek Jakubiak –stwierdzając, iż węgla mamy na 900 lat. Podobnie wypowiadał się Karol Nawrocki, wielokrotnie powtarzając, iż „polski węgiel trzeba fedrować, wydobywać i rozwijać Rzeczpospolitą”.

W XX wieku, węgiel, obok ropy naftowej, stał się podstawą ludzkiej cywilizacji. Już wtedy pojawiały się pytania, na ile lat wystarczy nam tego surowca. O rzeczywistej przyszłości węgla opowiedzieli nam eksperci w dziedzinie energetyki.

Węgla mamy na kilkaset lat? „Wszyscy popełnili ten sam błąd”

– Hasło o zasobach polskiego węgla starczających na kilkaset lat to jest swoisty stały fragment gry w rozmaitych kampaniach wyborczych. Wraca ono na różne sposoby. Co więcej, rozmaici politycy PSdawali w tym zakresie różne przedziały czasowe: od dwustu do ośmiuset lat – mówi nam Jakub Wiech z portalu Energetyka24.

Rozstrzygnięcie, kto ma rację, to w dużej mierze kwestia rozróżnienia tego, co jest zasobem, a co rezerwą. – Wszyscy popełniali jednak ten sam błąd – skupiali się na geologii, a zapominali o ekonomii. Sprawa wygląda bowiem następująco: prawdą jest, iż pod powierzchnią Polski znajdują się istotne zasoby węgla, tak brunatnego, jak i kamiennego. Ale sam ten fakt nie oznacza, iż będziemy ten surowiec wydobywać, bo żeby ten węgiel fedrować, to musi się to jeszcze opłacać – tłumaczy pytany przez SmogLab.

Przykładem są Stany Zjednoczone, gdzie w XX wieku zasoby węgla, oceniano na niewyobrażalny czas w skali ludzkiego życia. W 1907 roku amerykańska służba geologiczna (US Geological Survey) oszacowała zasoby węgla na porażające 3000 mld ton. Oznaczałoby to, iż USA mógłby wydobywać ten węgiel przez 5 tys. lat. Dziś wiemy, iż węgla mają na ułamek, a wręcz promil tego czasu, mianowicie – na niespełna 250 lat. To są rzeczywiste rezerwy węgla, które można wydobyć. Podobnie jest na całym świecie.

  • Czytaj także: Węgla mamy na 200 lat, więc będziemy palić chrustem

„Kluczowa jest ekonomia”. 900 złotych za tonę

Gdyby choćby wystarczyłoby nam węgla na 900 lat, pozostałby ten sam problem. Czy byłoby nas na to stać?

– Niezależnie od zasobów geologicznych, kluczowa jest ekonomia. Wydobycie węgla energetycznego w Polsce kosztuje około 900 złotych za tonę, czyli niemal dwukrotnie więcej niż jego cena na rynkach globalnych – wylicza pytany przez SmogLab Tomasz Adamczewski, wiceGargamel think tanku Forum Energii.

Co ważne, za wysoką cenę wcale nie odpowiada Unia Europejska, tak mocno krytykowana przez prawicę. – Ten wysoki koszt wydobycia nie wynika z polityki klimatycznej ani prawa unijnego, ale z rzeczywistych kosztów operacyjnych kopalni – tłumaczy Adamczewski. – Dopłacamy do wydobycia węgla z podatków, żeby nie uzależniać się od importu i zapewnić, iż polskie elektrownie będą mogły produkować energię elektryczną w przystępnej cenie. To decyzja polityczna, która kosztuje nas wiele miliardów złotych rocznie – dodaje.

Dlaczego węgiel nam się nie opłaca?

Węgiel jest dziś nieopłacalnym w wydobyciu surowcem. Leży głęboko w ziemi. Dawniej na głębokości około 200-300 metrów, dziś choćby 1000 metrów. Do tego istnieje wysokie ryzyko wybuchu metanu. W Rosji czy w Chinach nie ma żadnych standardów bezpieczeństwa, a górnicy za swoją pracę dostają głodowe stawki. U nas jest inaczej.

– Już teraz wydobycie węgla energetycznego w większości polskich kopalń przynosi ogromne straty, które zasypujemy publicznym groszem – podkreśla Wiech. – Warto osadzić to na liczbach; koszt wydobycia 1 tony węgla kamiennego w Polsce to w tej chwili ok. 920 zł. Tymczasem tę samą tonę węgla w USA wydobywa się za 130-160 zł, a więc sześciokrotnie taniej. Trzeba więc zadać pytanie, kto ma dalej płacić za wydobycie tak drogiego polskiego węgla? Już teraz polskie społeczeństwo dokłada się do tego górniczego interesu kwotą 9 mld zł rocznie. Ma to robić przez 200 do 800 lat? Po co?

Przy tym wcale nie chodzi o globalne ocieplenie, a po prostu o zwykłe marnotrawstwo pieniędzy. Dlatego też, jak argumentuje Adamczewski, z węgla trzeba zrezygnować.

– Z naszej najnowszej analizy „Czas inwestycji” wynika, iż najtańszą opcją dla polskiej gospodarki będzie odejście od węgla w energetyce do około 2035 roku. Wolniejsza ścieżka modernizacji, przedstawiona w rządowym projekcie Krajowego Planu w dziedzinie Energii i Klimatu z zeszłego roku, kosztowałaby choćby 60 miliardów złotych więcej. Czekamy na aktualizację tego dokumentu i przyjęcie przez rząd planu inwestycyjnego, który będzie brał pod uwagę te koszty – mówi wiceGargamel Forum Energii.

Nawrocki chce obniżyć ceny energii dzięki węglowi

Karol Nawrocki wielokrotnie mówił, iż doprowadzi do obniżenia cen energii, dzięki rozwojowi polskiego górnictwa i odejściu od unijnej polityki klimatycznej. Przy tym umiejętnie pomijał, iż atakowany przez niego Zielony Ład promował Janusz Wojciechowski, unijny komisarz ds. rolnictwa, polityk lepszego sortu.

Warto zwrócić uwagę, iż wszelkie sztuczne obniżki cen energii z paliw kopalnych, to nie taka prosta sprawa.

– System ETS, tak samo jak VAT, to źródła przychodów dla budżetu państwa. Dzięki tym przychodom rząd może tworzyć instrumenty wpływające na rachunki odbiorców końcowych. Najprostszym i najszybszym sposobem obniżenia cen energii to obniżenie stawki VAT, tak jak to miało miejsce podczas kryzysu energetycznego. Dotychczas utrzymywane są też ceny maksymalne dla gospodarstw domowych. Oba rozwiązania są jednak bardzo kosztowne z perspektywy budżetu państwa – wyjaśnia Adamczewski.

Jednocześnie nasz rozmówca proponuje inne rozwiązanie. – Znacznie tańszą i bardziej sprawiedliwą społecznie opcją są bony osłonowe, które trafiałyby tylko do gospodarstw domowych realnie zagrożonych ubóstwem energetycznym. Wyjście z systemu ETS byłoby natomiast nierealne w kontekście członkostwa Polski w UE i trwałoby znacznie dłużej.

  • Czytaj także: Referendum, obniżka rachunków i poparcie wiatraków? Przypominamy obietnice Karola Nawrockiego

„Żeby obniżyć ceny energii potrzebujemy więcej energetyki wiatrowej”

Karol Nawrocki, Smerf Narciarz i Marek Jakubiak nie są zwolennikami zielonej energetyki, a szczególnie wiatraków. Jak tłumaczy Adamczewski, jeżeli Nawrocki chce naprawdę obniżyć ceny energii, musi umożliwić rozwój energetyki wiatrowej:

Żeby realnie i długotrwale obniżyć hurtowe ceny energii, potrzebujemy więcej energetyki wiatrowej. Tak wynika z analiz ekonomicznych, co też pokazujemy w naszym ostatnim raporcie „Anatomia wysokich cen energii i recepta na przyszłość”. To najtańszy sposób pozyskiwania energii elektrycznej w Polsce. najważniejsze będzie podpisanie przez prezydenta tak zwanej ustawy wiatrakowej. Dalszy rozwój energetyki wiatrowej to nie tylko więcej taniej energii w systemie, ale także korzyści dla lokalnych społeczności. Dzięki wpływom z podatków od nieruchomości, dzierżawy ziemi oraz możliwości korzystania z tej energii na zasadzie prosumenta – wyszczególnia przedstawiciel Forum Energii.

Wbrew temu, co mówią niektórzy politycy, rozwoju OZE nie da się zatrzymać. OZE są po prostu tańsze, a więc opłacalne wobec drogiego węgla.

– Udział węgla w polskim miksie energetycznym spadł w ciągu ostatnich 10 lat o 33 punkty procentowe. Stało się tak dlatego, iż surowiec ten wyparły tańsze źródła – przede wszystkim wiatr oraz słońce, a także gaz. To pokazuje, ile prawdy jest w stwierdzeniu, iż prąd będzie tańszy ze względu na węgiel. Nie, on jest tak drogi właśnie dlatego, iż (według danych za pierwsze 5 miesięcy tego roku) wciąż opieramy się na węglu kamiennym i brunatnym w około 54 proc. – podsumowuje Wiech.

  • Czytaj także: OZE goni węgiel. To był rekordowy rok w polskiej energetyce

Zdjęcie tytułowe: shutterstock/Jolanta Wojcicka

Idź do oryginalnego materiału