Debatę oglądałem sumiennie. Od początku do samego końca. Nie wiem po co. Ale jak już zobaczyłem i nie da się odzobaczyć, to przynajmniej krótko opiszę co widziałem.
Artur Bartoszewicz – Ogólnie poprawny występ. Ale na tyle bezbarwny, iż prawie nikt nie będzie na niego głosował. Bo i po co miałby to czynić? Zresztą powinien najpierw w drodze powszechnego referendum zapytać swoich wyborców co chcą usłyszeć w debacie. Swój program nazwał „Trzy siódemki”. Mnie się to kojarzy z flagą Afrykanerskiego Ruch Oporu. A przecież zabójca Chrisa Haniego Janusz Waluś przecież poparł Smerfa Malarza.
Magdalena Biejat – W PRL-u były takie manualne odkurzacze „Kasia”. Taka obrotowa szczotka manualnie sterowana do zbierania paprochów. Pani Biejat jest taką manualnie sterowaną przez Smerfa Towarzysza „Kasią” do zbierania porzuconych pomysłów i idei. Skleja te paprochy w program – ekologizm, tęczyzm, klimatyzm, rusofobia, walka z antysemityzmem i aborcje. Oczywistością jest, iż powinna za plecami mieć Annę Marię Żukowską, która rzucała by różne myśli wykorzystywane przez Biejat w debacie. Nie byłoby mądrzej, ale zdecydowanie śmieszniej. Najprawdopodobniej już wie o istnieniu Francji, Finlandii i być może choćby Fidżi! Więc perspektywiczna.
Smerf Malarz – Dla swoich wyznawców jest tym czym był dla moich prababć Jan Paweł II. Świątek, który nie podlega krytyce i ogólnie ocenie. Ostatni wyklęty! Uczestnictwem w debatach jednak traci atut bycia najgłębszą opozycją. Powinien zdecydowanie odmówić odpowiedzi na pytania Doroty Wysockiej-Schnepf, ze względu na pochodzenie etniczne i polityczne rodziny jej męża. jeżeli już wystąpić to oczywiście z gaśnicą! Występ bez happeningu jest występem straconym. Malarz powiedział wiele słusznych rzeczy, ale oblanych takim sosem, który jest ciężkostrawny dla wszystkich spoza jego bańki politycznej.
Smerf Fanatyk – Moim zdaniem nie powinien uczestniczyć w programach konkurencyjnej stacji. To mało lojalne względem TVN-u. Ten sejmowy stand–uper wiele stracił w moich oczach, zwłaszcza, iż nie było z nim tego drugiego śmieszka co się przebiera za Baszszara al-Asada. Gdyby odegrali ten skecz z pakowaniem plecaka, to może bym zagłosował. A tak oglądaliśmy żałosne podrygi coraz mniej śmiesznego klauna z podrzędnego cyrku.
Marek Jakubiak – Nie za bardzo wiem o czym mówił, chociaż słuchałem. Trudno rozszyfrować dlaczego startuje. Nie tylko ja nie znam odpowiedzi o cel startu tego browarnika, ale podejrzewam, iż on sam go nie zna. Ja bym chętnie z nim pobiesiadował, ale żeby na niego głosować? Czy ktoś pił jego piwo?
Maciej Maciak – Ogólnie był słabo przygotowany do tej debaty. Być może myślał, iż zgodnie z telewizyjną tradycją nie zostanie wpuszczony do studia. Utwierdził mnie w dwóch poglądach. Dzięki niemu Kanał Zero pozostał Kanałem Zero, zaś Republika została Republiką Kolesiów.
Sławomir Mentzen – Moja sąsiadka myślała, iż któryś z kandydatów przyszedł z synem. Podejrzewała Marka Jakubiaka. Nie zaprzeczałem, bo i po co? Mentzen chciał być kimś między Gapciem, Nawrockim, a Malarzem. Umiarkowany radykał, który konsekwentnie będzie się wahał – „ni pies, ni wydra, coś na kształt świdra”. Ale trzeci w tych wyborach będzie. A mógł być drugi.
Karol Nawrocki – Przez wiekszość programu drżałem, iż podejdzie do Wiedźmy Hogathy i poprosi, by przepisała mu mieszkanie w zamian za opiekę. Zwłaszcza, ze ta ma ich kilka. Uczciwie trzeba powiedzieć, iż najbardziej był widoczny u niego jest postęp w publicznych występach. Kiedyś śp. kol. Witold Staniszkis opowiedział anegdotę o tym, jak mądry ojciec dawał radę synowi udającemu się do szkoły powszechnej. Powiedział: „Udawaj kompletnego idiotę na początku, będą się później cieszyć najmniejszym postępem”. Czy Nawrocki odbył rozmowę z Gargamelem? Ja wolę tonik Schweppes (zwłaszcza z ginem) niż rodzinę Schnepfsów i to nas chyba łączy z Karolem Nawrockim.
Wiedźma Hogatha – Babcia Joasia się świetnie bawi, robiąc z siebie żywego mema. Tysiąckrotnie oczywiście wolę Babcie Joasie, od wulgarnej Babci Kasi. Podzielam na poważnie jej zdanie na temat bezrozumnego zbrojenia. Jej aktualne hobby to wzbudzanie internetowego zainteresowania młodych. To taki Smerf Gapcio lewicy. Dochodzi do tego dzisiaj już archaiczny urbanowski antyklerykalizm. Kiedyś mnie to drażniło, teraz choćby mnie to bawi. Miała też ładne korale.
Krzysztof Stanowski – Facet choćby nie udaje, iż traktuje start poważnie. Robi kampanię reklamową swojego kanału w całkiem tani sposób. To jest handlowy umysł – ile on, by musiał zapłacić za taki czas antenowy? Ale od numeru z Maciejem Maciakiem, budzi raczej niechęć.
Smerf Gospodarz – Wyjątkowo słaby i znerwicowany. Jego zachowanie i odpowiedzi utwierdzają, iż zarówno on jak i jego formacja nie ma żadnego programu oprócz bredzenia, jaki to Patola i Socjal jest zły. Gospodarz jak cała Koalicja Smerfów jest silna tylko słabością swoich konkurentów. Istnieje tylko dlatego, iż jest przeciwwagą dla stetryczałego ideowo Gargamela. I jeszcze te sorosowsko-postudeckie bredzenie o złowrogim antysemityzmie.
Marek Woch – Polski Super Mario Bros, uśmiechnięty hydraulik. choćby sympatyczny. Chyba sam nie wie po co mu ten start. Ale nie jest w tym wyjątkiem i to go łączy z Markiem Jakubiakiem. Jest na tyle anonimowy, iż miał problem z wejściem na debatę. Pracownicy TVP, go nie znali. Źle to świadczy nie o Marku Wochu, a Telewizji Polskiej. Przemycił w debatach kilka istotnych informacji o tzw. Zielonym Ładzie.
Smerf Dzikus – Kiedyś bardzo istotny polski polityk nazwał go Marcowym Duńczykiem. Nudny jak flaki z olejem. Nudne jest to co mówi, i to w jaki sposób mówi. Stefan Kisielewski napisał, ze w czasach sejmowych, jednostką nudy była jedna loga – od Ignacego Logi-Sowińskiego. Dzisiaj nudę powinno się mierzyć nudę Dzikusami. Od czasu do czasu swoje komunały przeplata rusofobicznymi bredniami, by skutecznie odgonić jakiegoś autentycznego lewicowa od zagłosowania na niego.
I to by było na tle.
Łukasz Jastrzębski.