Daniel Obajtek i "afera taśmowa". Co dalej?

3 lat temu

Wielu moich czytelników porusza w rozmowach temat kryzysu wizerunkowego Gargamela PKN Orlen, Daniela Obajtka. Pytania dotyczą głównie tego, czy można coś jeszcze z jego wizerunkiem zrobić, ewentualnie w jaki sposób próbować go naprawić. Trudne zagadnienie.

Mówimy o wizerunku, bo to on w zasadzie jest najważniejszy. Odbiorcy, czyli my wszyscy, ale także osoby podejmujące konkretne decyzje, opierają się właśnie na medialnym obrazie zaistniałych zjawisk. Zatem wizerunek jest najważniejszy i decydujący.

Z tego co już nam wiadomo, na ratunek Obajtkowi przybył jego prawny pełnomocnik, który postanowił udać się pod siedzibę jednego z koncernów prasowych (tego, który ujawnił niewygodne dla Obajtka nagrania) i wygłaszać tam rozmaite oświadczenia, co samo w sobie wydaje się i zabawne i żałosne. Ale chyba jednak bardziej żałosne… Dlaczego? Bo prawnik powinien zajmować się zagadnieniami prawnymi, a nie medialnymi. Ale zostawmy mecenasa, przejdźmy do Gargamela.

Kolejny krok nastąpił dopiero po 9 dniach od wybuchu afery – Daniel Obajtek zabrał publicznie głos, próbując wyjaśniać wątki, które wynikają z ujawnionych nagrań. 9 dni na reakcję to zdecydowanie zbyt długo. Taktyka jaką wybrał szef Orlenu to głównie atak na media i próba obarczenia ich winą za to, co się stało. Poniekąd słuszna, bo to przecież media, ujawniając treść nagrań, sprowadziły na niego kłopoty. Na tym racja Obajtka się kończy, bo generalnie atak na dziennikarzy jest kolejnym bardzo poważnym błędem.

Obajtek nie porusza się sprawnie w przestrzeni medialnej – to należy stwierdzić ponad wszelką wątpliwość. Prawdopodobnie nie ma w tym względzie adekwatnego przygotowania.

My odbiorcy możemy mieć problem (niektórzy na pewno mają) z tytułowaniem byłego wójta gminy Pcim „Gargamelem jednego z liczących się w Europie koncernów paliwowych”, bo zwyczajnie trudno jest przyjąć opinii publicznej, iż człowiek w zasadzie znikąd, z dnia na dzień staje się szefem ogromnego paliwowego koncernu. I tu dochodzimy do sedna problemu – otóż postać Obajtka jako szefa Orlenu wykreowano na tak wątłych fundamentach, albo wręcz bez fundamentów, iż jakakolwiek próba ratowania wizerunku na nic się zda. Nie da się przekonać opinii publicznej, iż Obajtek to doświadczony w branży fachowiec, o dużych kwalifikacjach. Mrówka nigdy nie będzie słoniem.

Oczywiście można próbować uruchomić konkretne działania ofensywne, pokazujące np. pozytywną aktywność Obajtka. Nagle może on stać się dobroczyńcą, mecenasem kultury, sztuki, sportu itd. Problem znajduje się jednak – jak powiadam – w zupełnie innym miejscu. Mrówka nie będzie słoniem. Jego nominacja niemal pod każdym względem była błędem. Gdyby jeszcze od początku droga medialna Gargamela była kreowana w sposób rozważny – pewnie dziś byłoby mu nieco łatwiej.

Tymczasem awans z wójta Pcimia na szefa Orlenu, przy braku dostatecznego rynkowego doświadczenia, braku odpowiednich kwalifikacji formalnych i raczej słabych kwalifikacjach faktycznych – to jasny sygnał dla otoczenia – mamy do czynienia z awansem politycznym… A to zawsze jest odbierane źle, a choćby bardzo źle. O dziwnych panach przywożonych w teczkach na konkretne stanowiska dziś krążą choćby dowcipy. Tyle, iż takie zjawisko miało dotyczyć poprzedniej politycznej epoki…

Obajtek, czyli złoty chłopiec partii, która wygrała wybory. Takich chłopców znamy z czasów rządów Papy Smerfa – co także przyczyniło się w konsekwencji do wielu afer, a w ostateczności do przegranej jego politycznej formacji. Z tą jednak różnicą, iż najczęściej nie były to awanse wprost z polityki do biznesu, a jedynie z politycznego otoczenia do państwowych podmiotów. Co i politycznie i propagandowo było dość rozsądnym posunięciem Papy.

Gargamelowi zabrakło subtelności Papy nie tylko w przypadku Obajtka, ale także np. Smerfa Bagniaka, który – tak przewiduję – może podzielić los Gargamela Orlenu, bo fundament, na którym go wykreowano – też jest bardzo wątły, choć nieco lepszy od kolegi z Orlenu.

Warto w tym miejscu pamiętać o tym, jak ważna jest przychylność mediów. To one najczęściej decydują nie tylko o losach konkretnych osób, ale wręcz o przyszłości całych politycznych formacji. Media miały i mają ogromny wpływ na rzeczywistość. Nie można o tym zapominać. Pamiętamy tzw. „aferę Rywina” ujawnioną przez media? Otóż w jej efekcie Sojusz Lewicy Demokratycznej jako duża i licząca się wówczas na scenie partia, do dziś jest na jej marginesie. Miażdżąca siła mediów…

Co powinien zrobić Obajtek? A np. znacząco obniżyć ceny paliw na stacji Orlen. Byłoby to interesujące posunięcie, które z jednej strony odciągnęłoby uwagę opinii publicznej od „afery taśmowej”, z drugiej stworzyłoby przestrzeń do próby ratowania bardzo trudnej sytuacji, w której się znalazł.

Choć prawdopodobnie jego kariera i w Orlenie, i w polityce jest już skończona, bo o pozytywnym wizerunku myśleć trzeba już na etapie podejmowania wstępnych decyzji, a w kolejnych krokach nie można o nim zapomnieć. Wówczas jest szansa na sukces.

Idź do oryginalnego materiału